-Dawson to kompletna idiotka. - komentuje
wzburzona Emily, gdy opuszczamy klasę, ale będąc równocześnie upewnioną, że na
pewno nas nie słyszy. - Spóźniłyśmy się tylko pięć minut, a ona chce wzywać
rodziców !
włożyłam książki. Dziewczyna
wzrusza ramionami. - I ciesz się, że ją przekonałam. To twoja wina.
-Wiem, że ci się podobało. - Emily ignoruje moje
wyrzuty i stuka mnie żartobliwie swoim ramieniem, ciesząc się jak głupi do
sera. Nie zamierzam odpowiadać, gdyż mam zbyt mieszane uczucia. -Idziemy dziś
na kolację ?
-Nie wiem, czy pamiętasz, ale umówiona jestem z
Nate'm. - oznajmiam i czuję się o wiele lepiej na wspomnienie o chłopaku.
Wewnątrz nie mogę doczekać się tego spotkania i wiem, że wtedy będę mogła
zapomnieć o Hemmings'ie, który nie wiadomo dlaczego, ciągle skrywa się w mojej
podświadomości.
-No tak. - wzdycha. -Marnujesz tylko czas,
Victoria. Siedemnaście lat ma się tylko raz w życiu !
-On mi się podoba, Emily.
-Bardziej niż Luke ? - unosi brew, a ja czuję się
jak w potrzasku.
-Luke to dupek, który próbuje robić mi na złość,
a Nate to porządny miły, chłopak. - mówię ze złością i wyprzedzam moją
przyjaciółkę przy wyjściu ze szkoły. Dziewczyna gubi się między innymi osobami,
a ja mogę w spokoju dotrzeć do swojego samochodu. Mamy teraz dwie godziny
okienka, a że pokłóciłam się z Evans, pewnie będę musiała spędzić je w aucie.
Otwieram bagażnik mojej Toyoty i wyjmuję z niej
czysty sweter, który narzucam na biały podkoszulek.
-Victoria, stój !
Odwracam się w stronę krzyczącej przyjaciółki i
splatam ręce na piersiach. Gdy podchodzi do mnie ma zadyszkę, a jej włosy są
wzburzone.
-Nadal chcesz ubliżać Nate'owi ? Jeżeli tak nie
zamierzam z Tobą rozmawiać.
Czuję nieznaną wyższość broniąc chłopaka.
Zupełnie nie rozumiem dlaczego inny go tak nie lubią.
-Kończymy ten temat i jedźmy na zakupy, co ? -
proponuje, uśmiechając się.
Ja również rozluźniam mięśnie twarzy i robię to
samo.
Obie pakujemy się do samochodu i jedziemy do
centrum. Mamy wiele ulubionych sklepów, ale Chanel zdecydowanie jest naszym
faworytem.
Wchodząc, sprzedające panie uśmiechają się do nas
przyjaźnie, a jedna z nich informuje nas nawet, że trafiłyśmy na nową kolekcję.
Nie potrzebuję żadnej marihuany by poprawiać
sobie humor, mi wystarczą tylko zakupy.
-Od czego zaczynamy ? - pyta z podekscytowaniem
Emily, łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę szarych kompletów. Gdy ona wybiera
swój rozmiar, moją uwagę przykuwają czarne, długie kozaki.
Zdejmuję swoje trampki i przymierzam nieco
bardziej luksusowe buty. Podchodzę do lustra i widząc swoje odbicie, wiem, że
muszę je mieć. Obracam się jeszcze kilka razy, dopóki ktoś za mną się odzywa:
-Ale jesteś wysoka.
Odwracam się i widzę Justina. Uśmiecham się na widok
chłopca w jasnych rurkach i czarnej, pikowanej bluzie.
-Hej, szkrabie. - witam się, kucając. -Co tu
robisz ?
-Jestem z mamą. - małym paluszkiem pokazuję na
wysoką bardzo elegancką kobietę. Ma długie brązowe włosy ułożone w grube fale,
a na stopach jasne szpilki, wysmuklające nogi. -A ty co tu robisz ? - pyta, a
ja powracam na ziemię.
-Jestem z Emily. - oznajmiam, uśmiechając się. -
Myślisz, że powinnam kupić te kozaki. ?
Wstaję i jeszcze raz podchodzę do lustra. Gdy
mały Justin uważnie się im przygląda, ja wykonuję kilka obrotów.
-Tak, wyglądasz super ! - odpowiada, klaszcząc w
dłonie. To mnie przekonuje, dlatego siadam na sofie, zapraszając do siebie
małego chłopczyka.
-Dziękuję za pomoc. - odzywam się, ściągając
jednego buta.
-Nie ma za co. - wzrusza ramionami. - Często
jestem w takich sklepach, ponieważ Luke nie chce ze mną zostawać.
Widzę smutną minkę, gdy chłopczyk o nim wspomina.
Domyślam się, że musi go lubić, a Hemmings to odrzuca.
-Więc może zostaniesz stylistą ? - pytam
żartobliwie czochrając go po głowie. Justin śmieje się.
-Chyba nie, chciałbym być muzykiem, jak Luke. -
tłumaczy, lecz nie mam czasu, by wypytać go o szczegóły. Przed nami pojawiła
się kobieta, której jeszcze niedawno się przyglądałam, a jej słodkie perfumy
dotarły do moich nozdrzy.
-Justin, dlaczego zaczepiasz panią ? - złapała
Justina lekko za rękę i zmusiła do wstania. Uśmiechnęła się so mnie
przepraszająco.
-To jest koleżanka Luke'a. - mówi w obronie.
-Victoria Green.
Wstaję natychmiast i wyciągam rękę w stronę
kobiety.
-Serena van der Woodsen. - przedstawia się i już
wiem, że do czynienia mam z macochą Hemmings'a. -Chodzicie razem do szkoły ?
-Tylko na historię. - oznajmiam na jednym wdechu,
dołączając do tego wymuszony uśmiech, lecz kobieta chyba go nie zauważyła.
-Vicoria, z kim Ty gadasz ? - słyszę głos
przyjaciółki, a chwilę potem kurtyna oddzielająca przymierzalnie od sklepu,
rozdziela się, a Emily staje zdziwiona otwierając buzię.
Nie trwa to długo, ponieważ potrafi szybko się
ogarnąć, więc zmienia wyraz twarzy na szeroki uśmiech i podchodzi do nas,
przedstawiając się pani Serenie. Po tym kobieta oznajmia, że się śmieszy, a ja
żegnam się z Justinem zanim odchodzą.
-Cholera. - wzdycha Emily, przyglądając się
opuszczającej sklep kobiecie.
-Ładna jest. - stwierdzam. Emily obraca głowę w
moją stronę i dziwnie mi się przygląda.
-O co Ci chodzi ?
-Naprawdę nie wiesz, kim ona jest ? - pyta mnie z
oczami niczym pięciozłotówki.
-Nie.
-Jest modelką, Vicoritia. - uświadamia mnie nadal
podekscytowana spotkaniem z kobietą. -A raczej była. Odkąd zaszła w ciążę nie
pojawia się na wybiegach, pokazach ani innych imprezach. Do tej pory nikt nie
wie z kim się spotyka !
W myślach przyznaję, że niezła jest skoro tak
długo ukrywa swój związek z tatą Luke'a.
Emily wciąż nadaje o niej, kiedy wychodzimy oraz
wracamy do szkoły, lecz staram się jej nie słuchać. Już raz nauczył mnie, że w
życie Hemmings'a nie należy się mieszać. Przynajmniej mnie nie wyszło to na
dobre.
***
W kinie byłam już dość dawno, więc bardzo
cieszyło mnie to, że nasze spotkanie z Nate'm odbędzie się właśnie tutaj.
Chłopak, jak prawdziwy dzentelman, kupił mi bilet oraz popcorn zanim
powędrowaliśmy do sali.
Miejsca, które dostaliśmy, były bardzo dobrze usytuowane,
a że zostało jeszcze kilka minut do rozpoczęcia spektaklu, postanowiłam zgadać.
-Jak Ci minął dzień ? - pytam nieco bardziej
wyluzowana niż mój towarzysz. Po jego trzęsących się dłoniach i tym że unikał
patrzenia mi w oczy, wiedziałam, że strasznie się denerwuje. W pewnym sensie
było to nawet urocze.
-Dobrze. - odpowiedział, wkładając do ust całą
garść popcornu, a ja widząc to odwróciłam głowę w bok. Nie było to zbyt reprezentatywne,
ale postanawiam przymknąć na to oko. -A jak Tobie ?
Nie zdążam odpowiedzieć, ponieważ światła gasną.
Nate częstuje mnie popcornem, ale nie mam na niego ochoty po tym co zobaczyłam.
Mimo wierzę, że ta randka może być naprawdę udana.
Moje nadzieje rozpływają się wraz z pojawieniem
się tytułu na czarnym ekranie, po dwudziestu reklamach.
„Duma i uprzedzenie”.
Wdycham cicho i opadam na siedzenie kompletnie
niezadowolona. To nie jest trafny wybór na randkę.
-Pomyślałem, że dobrze będzie obejrzeć, skoro i
tak niedługo będziemy to omawiać. - tłumaczy, uśmiechając się do mnie. Mruczę
coś tylko pod nosem i staram się skupić na filmie.
W połowie mam ochotę zasnąć, ale powstrzymuje
mnie tylko, jakiś gimbus, który ciągle kopie w moje siedzenie.
Wiem, że jeżeli chcę rozwijać moją znajomość z
Nate'em, muszę powiedzieć mu, co mi się nie podobało, za to milczę, gdyż nie
mam na to odwagi. Naprawdę go lubię i chciałabym, by poza szkołą był odrobinę
bardziej romantyczny.
Prawdopodobnie zauważa moje zniesmaczenie już w
ostatnich minutach i splata nasze dłonie, przez co chcę mu wybaczyć każdy błąd
dzisiejszej randki.
Do końca sensu czuję motyle w brzuchu, a na sercu
robi mi się jakoś cieplej.
Po filmie udaliśmy się na spacer i był to pomysł
mojej randki. Jestem szczęśliwa, że jednak udało się nam zamienić więcej zdań,
które nie miały nic wspólnego ze szkołą.
Nate odprowadza mnie pod sam wieżowiec. Odkąd
zaczął się coraz bardziej wyluzować nasza rozmowa kleiła się, a ja wcale nie
chciałam kończyć tej randki. Mieliśmy naprawdę wiele wspólnych tematów.
-To tutaj. - mówię, zatrzymując się przy wejściu
do budynku. - Dziękuję za miły wieczór.
-Jestem zaszczycony, że zgodziłaś się ze mną
wyjść. - odpowiada, ujmując moje dłonie. Rumieni się również lekko, gdy
postanawia dokładnie spojrzeć mi w oczy. Czuję się nieco zagrożona, gdy patrzy
na mnie w ten sposób, ale staram się to ignorować.
-Późno już. Rodzice pewnie czekają z kolacją.
Próbuję wyrwać swoje dłonie, lecz mało to daje.
Jego dotyk zaczyna mnie irytować i nie chcę go czuć.
-Muszę zrobić coś jeszcze. - oznajmia i nim zdążę
się domyśleć, Nate zaczyna mnie całować. Nie wygląda to tak, jak na filmach.
Para całuje się powoli, ich usta znajdują się w jednej synchronizacji, odnajdują
swój własny rytm.
Od początku chłopak robi to zbyt nachalnie, jego
język jest jak ogon trzepoczącej nim rybki.
Gdy próbuję normalnie go pocałować, nasze zęby
stykają się ze sobą, a ja czuję resztki popcornu na jego dziąsłach.
Wszystko co zjadłam dzisiejszego dnia podchodzi
mi pod gardło i nie robię nic. Zastygam, jak skała i czekam aż przestanie, gdyż
nie daję rady wyrwać się.
W tym czasie przypominam sobie wszystkie
ostrzeżenia, których udzieliła mi Emily i czuję się głupio, iż wierzyłam, że
między mną, a chłopakiem może być coś więcej.
Kiedy jestem na tyle zrażona, że obiecuję sobie,
iż przez następne trzy lata nie umówię się z nikim, Nate robi coś, co sprawia,
że tracę do niego resztki szacunku, a on sama zaczyna mnie odrażać.
Otóż, kończąc nasz (okropny) pocałunek, chce być
romantyczny i tak mocno przegryza mi wargę, że na mojej skórze zostają jego
zęby, a ja czuję krew na języku.
-To było cudowne. - mówi cały podekscytowany, gdy
w końcu odrywa się od moich ust. Warga mnie szczypie, lecz silę się na najbardziej
sztuczny uśmiech, jaki kiedykolwiek mogłam zrobić.
-Mi też się podobało. - odpowiadam, choć mam
ochotę zwymiotować i jednocześnie płakać.
Przez chwilę panuję cisza podczas gdy Nate myśli
co powiedzieć, a ja w myślach próbuje znaleźć sposób na jak najszybsze pozbycie
się chłopaka i wątpię czy kiedykolwiek dam rade spotkać się z nim kolejny raz.
Na szczęście mój telefon dzwoni, a ja bez chwili
namysłu podnoszę słuchawkę, ignorując Nate'a.
-Tak ? - pytam, a mój I Phone o mało nie wypada
mi z dłoni, gdyż obie są spocone poprzez moje zdenerwowanie.
-Musisz tu natychmiast przyjechać, Vicoria. -
słyszę rozporządzenie Calum'a i od razu robię się zła. Czy on wie, co to znaczy
przywitać się ?
-Coś się stało ?
Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł by
ktokolwiek mnie zobaczył z napuchnięta wargą, ale to lepsze niż spędzenie tego
czasu z Nate'm, który ciągle mi się przygląda.
-Emily jest schlana w trzy dupy. - oznajmia, a ja
wzdycham ciężko, lecz wiem, że muszę tam pojechać, gdyż może się to źle
skończyć.
-Zaraz będę. - kończę połączenie, chowając
telefon do kieszeni. -Teraz naprawdę muszę lecieć. - paplam na jednym wdechu.
Ale wtedy coś do mnie dociera. Tam będzie Luke -
największy dupek, jakiego znam.
-Ale ty jedziesz ze mną.
Niewiele analizując tą sytuację chwytam Nate'a za
rękaw i ciągnę w stronę samochodu. Później, będzie również wiarygodnym
wytłumaczeniem dla rodziców.
Czytając - moje oczy nie oderwały się od pulpitu - uwięzione były - bo najlepsze co do tej pory czytać chciały...
OdpowiedzUsuńTalent - pamiętaj słowo krótkie -sześć liter a Ty w Nich !
Pozdrawiam !
Zapraszam: http://hopediestlast.blogspot.com/
Hope