Menu

niedziela, 13 marca 2016

Rozdział 8



-Więc co się stało ? - pytam na jednym wdechu, gdy Calum wpuszcza nas do mieszkania. Cieszę, że zrobił to on niż Hemmings.
Pierwsza wchodzę do małego korytarza i rozbieram się z kurtki oraz zdejmuję buty. Gdy odwracam się, Calum zamyka drzwi, ale z dziwnym wzrokiem skanuje sylwetkę Nate'a, który poszedł w moje ślady.
Zaczyna mi się robić szkoda chłopaka, ale doskonale wiem, że tylko on może mnie ochronić przed Hemmings'em.
-Mam nadzieję, że jesteś przygotowana na konsekwencje, gdy Luke go zobaczy. - odpowiada mi Calum, a ja wywracam oczami, chcąc przekonać go i siebie, że wcale się nie cykam.
Podnoszę głowę wysoko i idę do salonu, gdzie znajduje się reszta domowników i rycząca Emily. Rzucam torebkę na krzesło i biegnę do przyjaciółki.
-Emily, co się dzieje ?
Dziewczyna mimo łez uśmiecha się na mój widok i zanim odpowiada wydmuchuje nos w chusteczki, które sukcesywnie podaje jej Ashton.
-Moi rodzice się rozwodzą. - oznajmia i zaczyna płakać głośniej. Przytulam ją do siebie i kojąco pocieram plecy. Dobrze wiem, jak Emily zawsze zależało na całej rodzinie i rozumiem, co może teraz czuć.
-Czemu nie zadzwoniłaś do mnie ?
-Nie chciałam przeszkadzać. - szepcze, pociągając nosem.
-Oh, przestań. Przecież nic wielkiego by się nie stało. - mówię, żałując, że czasu nie da się cofnąć, gdyż wtedy Nate nie pocałowałby mnie w tak ohydny sposób.
-Byłaś taka radosna na swoją pierwszą randkę. To byłoby okropne. - stwierdza dosyć głośno, przez co chłopaki wszystko słyszą. Od razu robię się czerwona, gdyż nie byłam gotowa, by przyznać się do tego.
-Co on tu robi ?
Moje zdenerwowanie sięga zenitu, gdy słyszę głos Luke'a tuż za mną. Jest mi gorąco, gdy uświadamiam sobie, że on również mógł usłyszeć to, co powiedziała Emily.
Przełykam ślinę i wstaję, a moje miejsce zajmuje Ashton, który przytula do siebie już nieco uspokojoną Evans.
-Byliśmy na randce. - oznajmiam głośno i dosadnie, wypinając dumnie pierś.
-Ej stary ! Ale ta koszula jest spoko. - krzyczy Calum, częstując mojego towarzysza chips'ami. Tylko Nate nie rozumie, że chłopcy robią sobie z niego polewkę.
Chłopak ubrał elegancką, biała koszulę idealnie pasującą do garnituru, a mieszkające tu osoby, jestem pewna, że nie mają nawet czegoś takiego w szafie.
Gdy widzę roześmianą minę Nate, który bez wątpienia czuje się doceniony, przez ten komplement, żałuję, że go tu zabrałam. Tak naprawdę nie ochroni mnie przez Hemmings'em, który mógłby go zmiażdżyć w kilka sekund.
             -Musimy pogadać. - mówię cicho i chwytam blondyna za rękę. W pierwszym momencie ciepły prąd przechodzi pomiędzy naszymi splecionymi dłońmi, ale staram się go ignorować, ciągnąc chłopaka w stronę jego pokoju. -Możesz powiedzieć swoim kolegom, żeby byli milsi ? Musiałam zabrać tutaj Nate'a, a to wszystko przez wasz telefon ! - atakuję chłopaka zaraz po tym, jak zamyka za nami drzwi.
-Jak poszła randka ? - pyta zupełnie spokojny, przeglądając wiadomości w telefonie, który leży na komodzie.
-Czy Ty chociaż raz możesz nie zmieniać tematu ?! - krzyczę rozzłoszczona jego obojętnością.
-Podaj mi chociaż jeden powód, dla którego powinienem ich powstrzymać, skoro ten debil nawet tego nie rozumie.
Wzrokiem powraca do mojej twarzy, a ja mimo wielu wysiłków nie znajduję tak dosadnego argumentu, który mógłby go przekonać. Chwilę potem uświadamiam sobie, że nie mam nawet na to siły. Po co mam sprzeczać się z Hemmings'em, skoro wiem, że już więcej nie umówię się z Nate'm.
Spuszczam głowę i wpatruję się w podłogę, rezygnując. Blondyn podchodzi do mnie i dotyka skóry obok mojej opuchniętej wargi.
-Co Ci się stało ?
-To nic takiego. - odpowiadam, wymijająco, chociaż w głębi duszy cieszę się, że okazuje mi jakiekolwiek zainteresowanie.
-Nie kłam, Victoria.
Ciarki mnie przechodzą, na to jak wymawia moje imię.
-To on ? - pyta, podnosząc mój podbródek do góry. Teraz naprawdę czuję się, jak kompletna idiotka. Dlaczego właśnie mój pierwszy pocałunek musiał okazać się taką klapą ?
Kiwam tylko głową na potwierdzenie. Luke wzdycha głośno i ciężko. Nie potrafię podnieść wzroku, gdyż przypuszczam, że gdy to zrobię blondyn mnie wyśmieje.
On jest starszy, nieziemsko przystojny i z pewnością miał wiele dziewczyn. Nie chcę, by poruszał temat mojego niedoświadczenia w relacjach damsko- męskich, gdyż krępuje mnie to bardziej niż sama jego obecność.
Dlatego cieszę się wewnątrz, kiedy bez słowa, splata nasze dłonie i ciągnie mnie w stronę łazienki. Wpatruję się w jego męską dłoń, starając się stawiać kroki uważnie, aby przypadkiem się nie wywrócić.
Ciemne żyły są mocno uwydatnione pod jego skórą. Domyślam się, że to przez podwyższone ciśnienie.
Gdy wchodzimy do pomieszczenia, które nie posiada okna, Luke puszcza moją dłoń i zamyka za nami drzwi. Zimny dreszcz przechodzi po moich plecach, ale cierpliwie czekam na środku miękkiego dywaniku, który łaskotał mnie w stopy, przyglądając się poczynaniom Hemmings'a.
Luke podchodzi do podwieszanej szafki i otwiera ją. Wzrokiem dokładnie skanuje zawartość wielu koszyczków, w którym poukładane jest wiele rzeczy i wyciąga z jednego wodę utlenioną oraz małe, okrągłe pudełeczko. Potem odwraca się na pięcie i idzie w moją stronę.
Robi mi się okropnie gorąco i cofam się do tyłu. Nie jestem pewna, co ma zamiar zrobić, dlatego robię się nerwowa. Po wydarzeniach dnia dzisiejszego nie mam ochoty na robienie sobie ze mnie żartów.
Nie robię nawet pełnych dwóch kroków, a napotykam umywalkę, której zaokrąglone końce, wbijają mi się w kości tuz ponad tyłkiem. Chwytam się zimnego, marmurowego blatu, mając nadzieję, że przestanie mi być tak duszno.
Luke z uśmieszkiem, który próbuje zamaskować, podchodzi do mnie i rzuca rzeczy wzięte z szafki wprost do umywalki.
-Nie zjem cię, Victoria. - mówi rozbawiony, gdy wyczuwa, jak spinam się przy jego bliskiej obecności.
-Dobrze wiedzieć. - rzucam sztywno. - Nie mam ochoty na jakieś głupie żarty z moją osobą w roli głównej.
-Nie będzie dziś takich. - oznajmia, wyjmując czysty wacik ze słoiczka. Odkręca wodę utlenioną i wylewa odrobinę na wchłaniający ją materiał.
Czuję się, jak krasnal, kiedy chłopak staje naprzeciw mnie. Jest wyższy o co najmniej głowę.
W głowie nadal mam postanowienie, które obrałam sobie przed przyjazdem tutaj, ale pozwalam Luke'owi zrobić to co zaplanował. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale troska słyszalna w jego głosie, gdy spytał kto mi to zrobił, działała odwrotnie niż chciałam - jeszcze bardziej mnie do niego ciągnęła.
-Może zapiec. - ostrzega, przykładając wacik do opuchniętej wargi. Krzywię się od razu na mrowienie i okropny zapach. Rozchylam delikatnie usta.
Po kilku sekundach Luke odsuwa wacik i przygląda się małej rance. Staram się nie skupiać uwagi na tym, z jaką delikatnością jego kciuk gładzi mój policzek, choć robi to tak delikatnie.
-On kiedykolwiek całował dziewczynę ? - pyta normalnym tonem. Dziwię się, że nie próbuje ośmieszyć Nate'a.
-Zapewne czytałeś Romea i Julię. - zaczynam, kiedy czuję coraz większe zdenerwowanie, gdy chłopak zawiesił swój wzrok na moich wargach. - Nawet nie wiesz co się dzieje z dwojgiem ludzi, gdy dają się ponieść namiętności, bo jesteś zwykłym snobem. On nie zważają na konsekwencje swoich czynów tylko ...
Nie dokańczam, gdyż zirytowany moją paplaniną Luke pochyla się, będąc tak blisko mojej twarzy, iż milknę, a z moich rozchylonych warg wypływa wtedy powietrze, które wstrzymywałam, by wypowiedzieć najgorszy monolog, jaki kiedy kolwiek mogłam wymyślić.
Hemmings również uchyla swoje wargi i pomiędzy nimi ląduje moja opuchnięta, gdy maksymalnie pochyla się w moją stronę.
Panikuję od razu, gdyż zupełnie nie wiem co mam robić i zastygam w miejscu z pojawiającą się gęsią skórką na rękach.
Ciepłe wargi dają mi coś, jakby ukojenie. Tylko chwilowo, ponieważ czuję, jak jego język delikatnie pociera moją ranię, która pojawiła się gdy Nate mnie ugryzł.
Jestem kompletnie zmieszana, gdy odsuwa się ode mnie.
-Słyszałem, że ślina pomaga. - oznajmia, przejeżdżając kciukiem po mojej wardze.
Patrzę na niego szeroko otwartymi oczami i czuję gorąco na całej twarzy i ciele. Czy to podchodziło już pod pocałunek. -I tak, czytałem Romea i Julę. - mówi, a ja czuję, że go uraziłam. -Ale uwierz mi , namiętność nie polega na gryzieni się niczym zwierzęta.
-To nie było tak. - szepczę zawstydzona. Dlaczego nadal bronię Nate'a skoro wiem, że Luke ma rację.
-Nie tłumacz się, piękna. - Ponownie obejmuje mój policzek. - Jeszcze kiedyś zobaczysz, co znaczy prawdziwy pocałunek.
Jego zdanie jest, jak słodka obietnica, krórą wymawia z niebezpiecznym błyskiem w oku i taką, której w głębi serca nie mogę się doczekać.
-Hemmings ! Doszłeś, do cholery, czy jeszcze kilka godzin mam czekać, żeby załatwić potrzebę.
Jeszcze nigdy nie słyszałam tak głośnego tonu Calum'a, dlatego otwieram usta ze zdziwienia, a gdy dochodzi do mnie sens jego słów, robię się cała czerwona i chowam twarz w dłoniach.
Luke odsuwa się ode mnie, by odłożyć do szafki rzeczy, które wykorzystywał, by zmniejszyć opuchliznę na mojej wardze.
-O. Mój. Boże. - mówię powoli, akcentując każde słowo. Kręcę głową z niedowierzania i próbuję powstrzymać pocenie się mojego ciała.
-Nie przejmuj się. - oznajmia Luke spokojnym głosem. - To ich typowe żarty.
-Szkoda tylko, że nie są śmieszne. - narzekam, a chłopak śmieje się krótko pod nosem.
Wygląda wtedy tak beztrosko, że na chwilę zawieszam na nim wzrok i stwierdzam, że naprawdę jest przystojny. Dlaczego ciągle chcę oszukiwać samą siebie ?!
-Niektóre potrafią być. - przekonuje mnie, układając swoją dłoń w dole moich pleców. Czuję przyjemne uczucie kotłujące się w moim brzuchu i uśmiecham się lekko, gdy wychodzimy.
Calum stoi oparty o ścianę i ściska swój brzuch.
-Dzięki, stary. - mówi z szerokim, dość jednoznacznym uśmieszkiem i klepie Hemmings'a w ramię, zanim zatrzaskuje się w łazience.
Bez słowa blondyn odprowadza mnie do salonu.
-Już ? - atakuje mnie od razu Emily, gdy Ashton ruchem głowy wskazał jej nas.
Nie widać już łez ani śladów. Na jej rozświetlonej twarzy tylko tańczące w oczach ogniki.
Gdy przyjaciółka jest blisko mnie, ręka Luke'a znika, a on sam rozsiada się na kanapie. Speszony jego obecnością Nate przesuwa się na sam brzeg.
-Możemy jechać ? - pytam, wychylając się za osobę Emily, żeby moje słowa dotarły również do mojej dzisiejszej randki.
-Oczywiście, kochanie.
Nate nagle się rozchmurza i biegnie w moją stronę z szerokim uśmiechem. Chwyta mnie za rękę, a ja wykrzywiam twarz w czymś, co miało przypominać uśmiech.
Dopiero po chwili przyłapuję blondyna na tym, że uważnie mnie obserwuje. Wygląda na tak pewnego siebie, że czuję ciarki na plecach i spuszczam wzrok, gdy na policzkach pojawiają się rumieńce.
-Musimy jeszcze przypomnieć sobie materiał na test z angielskiego ! - mówi, nadal wyraźnie podekscytowany.
-Zamknij się, w końcu, Nate. - ucisza go, skutecznie, Emily. - Idź lepiej załóż buty.
Cieszę się, gdy przyjaciółka zmusza chłopaka do działania, gdyż moja ręka zostaje wyswobodzona.
Gdy Nate dotyka mojej skóry nie czuję kompletnie nic, tylko lekki pot, który pokrywa jego dłoń.
Gdy robi to Luke czuję, jakbym była rażona najprawdziwszym prądem.
-Miło było chłopaki. - Emily szczerzy się w stronę właścicieli mieszkania i wiem, że ma ochotę na o wiele dłuższe pogaduszki.
-Do zobaczenia. - wtrącam się i udaję się w stronę korytarza. Nate czeka już gotowy, a Emily dołącza do nas trzy sekundy później.
Do zobaczenia ?
Czy ja oszalałam ?!
A obiecałam sobie, że zerwę z całą grupą wszelkie kontakty.
Najchętniej cofnęłabym czas, jednak aktualnie muszę zająć się bardziej przyziemną sprawą.
-To ty to wszystko wymyśliłaś ? - pytam Emily, gdy schodzimy w dół schodami. Jeszcze sama nie wiedziałam, czy się na nią gniewam czy nie. Miałam również na uwadze, że to ona mnie uratowała z randki, która tak czy inaczej była już porażką i moim ogromnym błędem.
-Nie bądź świętoszką, Vic. ! - karci mnie Emily. - Nawet nie masz pojęcia ile czasu spędziliście w tej łazience !
Przyjaciółka uśmiecha się znacząco.
Czuję ciepło w miejscu gdzie dotykały mnie usta Luke'a, gdy otwieram drzwi i cieszę się, że na dworze jest chłodno.
-To nie było nic takiego. - tłumaczę się speszona, owijając szyję beżowym szalikiem.
-Ale fajni są wasi koledzy ! - komentuje Nate, chwytając klamkę mojej Toyoty, która otwieram jednym przyciskiem na małym pilocie.
-Jones naprawdę chcesz, żebym Cię wykastrowała ?! - krzyczy zezłoszczona Emily. Nate spuszcza wzrok w dół i cicho wsiada do auta.
-Nie rób już tego. - mówię, gdyż jest mi szkoda chłopaka. - I tak więcej się z nim nie umówię.
-No i bardzo dobrze ! - popiera mnie. - Bo twoja warga wygląda okropnie.
A ja myślałam, że jest lepiej ...

***

Po odstawieniu Emily i Nate'a ( bez czułych pożegnań) , docieram do domu. Moja rodzina jest w salonie, oglądając jakiś serial. Zdejmuję buty w przedpokoju i dołączam do nich.
-Hej. - witam się cichym głosem. Moje ręce pocą się, dlatego splatam je i naciągam rękawy bluzy.
-Gdzie byłaś, moja droga ? - pyta mnie mama ostrym tonem. Zdejmuje okulary i odkłada gazetę na bok.
Nagle wszystkie pary oczu skupiają się na mnie.
-W kinie. - odpowiadam szybko, a na samo wspomnienie zaczyna boleć mnie warga. Mam szczęście, że salon oświetla tylko ekran telewizora i stojąca lampka, gdyż wszyscy zauważyli by siniaka. - Z kolegą.
-Och, kochanie. To wspaniale.
Twarz kobiety rozluźniła się i rozpromieniała, a to oznaczało tylko kłopoty, polegające na wypytywanie mnie o szczegóły randki, którą chcę jak najszybciej zapomnieć.
-Muszę iść uczyć się na angielski. - oznajmiam, odwracając się na pięcie, aby rodzicielka nie miała ani sekundy na zatrzymanie mnie.
-Pomogę Ci ! - krzyczy James i podbiega do mnie. - Co Ci się stało w wargę ? - pyta, gdy wchodzimy po schodach.
-To nic takiego. - jęczę, ponieważ nie chcę już do tego wracać.
-Nic takiego ?! - bulwersuje się. - Takie rzeczy nie biorą się z nikąd !
-Nieudana randka, okej ?
-Randka, chyba całus. - żartuje roześmiany, przez co mam ochotę go walnąć i to porządnie.
-Lepiej mi pomóż z angielskim, James. - warczę, wywracając oczami i otwieram drzwi mojego pokoju.
-Zamieniasz się siostra, zmieniasz.
Zakochujesz, chciałeś powiedzieć, zakochujesz i to w kimś, kogo powinnaś omijać szerokim łukiem.

***
Po dwóch godzinach James rezygnuje z pomagania mi ze względu na jet lag. Gdy wychodzi ja również robię sobie przerwę. Najpierw zmierzam do łazienki, by załatwić swoją potrzebę, a następnie odwiedzam jeszcze kuchnie, biorąc ze sobą na górę szklankę soku pomarańczowego.
Gdy lekko otwieram drzwi, zimny podmuch świeżego powietrza rozbija się o moje ciało.
Tuż obok mojego biurka stoi postać ubrana na czarno. Dreszcz przechodzi mi po plecach, a na czole pojawia się zimny pot.
Zagadka rozwiązuje się, gdy osoba widząc mnie ściąga kaptur spod którego uwalnia blond czuprynę.
Zamykam drzwi za sobą.
-Hemmings, co Ty tu robisz ? - krzyczę wymachując prawą ręką.
-Spokojnie, miałem wiele powodów, by tu przyjść. - odpowiada uśmiechnięty i zadowolony pewnie dlatego, że znów jestem wkurzona.
Milknę chwilowo i przyglądam się uchylonemu oknu. Że on przez to ?
-Tak. - oznajmia, jakby czytał mi w myślach i wiedział o czym właśnie pomyślałam. -Mieszkasz na drugim piętrze, Victoria. To żaden wysiłek, wystarczy dłuższa drabina.
Wzrusza ramionami, opierając się o moje biurko.
Jest taki pewny siebie.
-W takim razie będę zmuszona zgłosić potrzebę wymiany okien. - rzucam sarkastycznie i podchodzę do biurka, aby postawić na nim mój sok pomarańczowy. Przy okazji nieco uprzątam je z książek, które na razie nie będą mi potrzebne.
-Jak idzie nauka ? - pyta, przyglądając się mojej twarzy.
-Raczej szła. Było dobrze, dopóki ktoś nie włamał się do mojego pokoju.
-Po pierwsze nie włamałem się, tylko wybrałem inne wejście, ponieważ wiedziałem, że twoi rodzice na pewno by mnie nie wpuścili.
-Prawdopodobnie mieli by rację. - mówię, krzyżując ręce na piersi. Przez chwilę walczymy na wzrok, ale tym razem to ja szybciej rezygnuję. Nie potrafię tak po tej całej akcji w łazience.
Luke robi to samo, spuszcza wzrok i zanurza dłoń w kieszeni spodni, gdzie znajduje małe pudełeczko, które następnie podaje mi.
-Co to ?
-Pomoże Ci. - mówi zdawkowo, ale domyślam się, że chodzi o moją wargę. - Jutro nie będzie śladu. Odbieram od niego małe opakowanie.
-Dziękuję. - uśmiecham się lekko, zakładając włosy za ucho. Odstawiam to „cudo” na biurko i otwieram kolejne książki.
-Naprawdę zamierzasz mnie teraz ignorować ? - pyta, zaplatając dłonie na piersi.
-Zawsze możesz wyjść. - wzruszam ramionami i siadam na krześle. Przyciągam do siebie zeszyt i otwieram go na pustej stronie, by dokończyć zaległe notatki.
Luke odbija się od mojego biurka i zaczyna zwiedzać mój pokój. Jak na muzyka przystało znalazł wieżę i uruchomił ją jednym przyciskiem. Nie tylko w moim pokoju, lecz na całe mieszkanie rozbrzmiała piosenka „Talking body”.
Znając moją mamę i jej umiłowanie do fortepianu Chopin'a, biegnę od razu do urządzenia i wyłączam je, mimo tego, że Luke próbował mi przeszkodzić.
-Niezłe dyskoteki sobie urządzasz.- komentuje i zaczyna się donośnie śmiać, a ja spalam buraka. Nie mam czasu, by długo obmyślać ripostę, gdyż słyszę kroki rozchodzące się po schodach.
Zakrywam usta chłopaka swoją dłonią i pcham w stronę szafy. Blondyn chce coś powiedzieć i zaprotestować, ale wpycham go do środka i zamykam drzwi w tym samym momencie, gdy mama wchodzi do pokoju.
-Victioria ! Dobrze wiesz, że nasi sąsiedzi mają małe dzieci. - karci mnie.
-Przepraszam, to było niechcący. - mówię ze skruchą i słyszę, jak Luke klnie pod nosem.
-Słyszałaś ? Czy to właśnie ktoś nie pukał ?
-Może sprawdź, mamo. - proponuję, uśmiechając się lekko, choć mam ochotę wybuchnąć śmiechem,
-Dobranoc, kochanie. - uśmiecha się i wychodzi z pokoju, a Luke ulatnia się z szafy.
-Gdzie kupiłaś to dziadostwo ? - pyta, masując ręką czubek głowy.
-Sam narozrabiałeś. - śmieje się.
-Na dziś mam dość wrażeń. - oznajmia. - Spadam.
Kolejny raz cmoka mnie w policzek i wychodzi przez okno, a ja wracam do nauki.

1 komentarz:

  1. Słowo ma ogromną wartość. Wartość której nie potrafimy sobie nawet wyobrazić. Słowo ma moc. Przerażającą moc. Może razem nauczymy się, jak zapanować nad słowem?
    Healer Words to blog (chyba) felietonistyczny. Amatorka pisania – Helaer – wraz z innymi duszyczkami postanowiła wkroczyć na nieznane dotąd wody oceanu i stworzyć coś, co pobudzi szare komórki Kociaków do myślenia. W codziennym biegu przeplatają się w naszym życiu prawdy oczywiste wyrażane słowami. Słowo ma moc. Tylko wytrawny gracz umie panować nad słowem, wyrażać słowami to, co czuje, chce przekazać innym.
    Nic chyba nie stoi na przeszkodzie byśmy stali się wytrawnymi graczami, prawda?
    Zapraszam na Healer Words
    Z ukłonami, Healer

    OdpowiedzUsuń