Budząc się rano od razu wiedziałam, że Luke nadal
złościł się za wczoraj. Spał odwrócony do mnie plecami i dzieliła naw spora
odległość, czego szczerze się nie spodziewałam.
Nie wiem, co zrobiłam nie tak, gdy leżę wpatrując
się w sufit. W końcu to on sam wybrał tą piosenkę, więc chyba mogłam zapytać ?
Niczego już nie jestem pewna, więc wstaję. Po
cichu ewakuuje z pokoju z zamiarem znalezienia Emily. Gdy zamykam za sobą
drzwi, czuję jak do gardła podchodzi mi zawartość mojego żołądka. Biorę kilka
głębszych wdechów i kieruję się w stronę pokoju, gdzie wczoraj spała moja
przyjaciółka.
Kiedy wchodzę do środka, Emily jest w
przeciwieństwie do mnie ubrana we wczorajsze ciuchy, lekko pomalowana i właśnie
związuje włosy w luźny kucyk na środku głowy. Jak to możliwe, że wygląda tak
dobrze pomimo wypitego wczoraj alkoholu.
-Hejka. - witam się i pobiegam do niej, aby dać
jej buziaka w policzek.
Nie wiem, dlaczego ale mam dobry humor jakiego
bym się nie spodziewała.
-Siema, laska. - obdarza mnie ciekawskim
spojrzeniem i uśmiecha się, gdy siadam na zaścielonym łóżku.
-O co Ci chodzi ? - pytam, czując się lekko
zagubiona.
-Nawet nie wiesz, jak seksi wyglądasz w tej
koszulce, która podejrzewam nie należy do ciebie.
Słysząc jej uwagę, ciągnę materiał w dół.
-Myślałam, że pogadamy normalnie. - wywracam
oczami, jęcząc.
-Nie przesadzaj, mała. - gani mnie. - Jeszcze mi
podziękujesz, że tutaj wylądowałyśmy.
-W życiu. - prycham wzgardliwie.
Wczorajszy wieczór był fajny, ale nie do
zapamiętania na całe życie. W klubie było zbyt tłoczno, gorąco, duszno, a jakby
tego było mało upiłam się i zrobiłam z siebie idiotkę. Jednym dobrym
wspomnieniem był mini występ Luke'a, który nie skończył się tak, jak powinien.
Może powinnam juz wyjść, by się mu nie narażać ?
Gdy rozmyślam nad tym, co powinnam zrobić, przed
oczami pojawia mi się skoncentrowana twarz Emily. W ciągu dwóch sekund wracam
na ziemię.
-Idziesz na śniadanie ? - pyta mnie, unosząc
brwi.
-Pierwsze wolałabym się ubrać. - oznajmiam,
podnosząc się.
Kiedy wychodzę słyszę, jak Emily komplementuje
mój tyłek w tej koszulce i sama zaczynam cicho chichotać, otwierając drzwi do
pokoju Hemmings'a. Zbieram swoje rzeczy w popłochu, bojąc się, że chłopak się
obudzi, a sytuacja zrobiłaby się jeszcze bardziej niezręczna.
Z tego wszystkiego, nie wiem, jakim cudem moja
noga zahacza o mały puchaty chodnik koło łóżka, a że jestem niezdarą z cichym
piskiem ląduje na łóżku.
Podczas lotu zamknęłam oczy, a gdy decyduje się
je otworzyć zauważam, że moje czoło znajduje się milimetry od ściany, a pod
kośćmi biodrowymi czuję kaloryfer i ciepłą skórę.
Spoglądam przez ramię i widzę, że Luke już nie
śpi, a uśmiecha się lekko. Przez moje ciało przechodzi dreszcz, a na policzkach
pojawia się rumieniec. Czy ja zawsze musze mieć takie szczęście ?
Nagle klatka Luke'a zaczyna się unosić i już
wiem, że nie potrafi powstrzymać śmiechu. Nawet nie próbuje go uspokoić,
ponieważ to nie zmieni, że widział mnie, gdy niczym śledź spadam na jego ciało.
-To była lepsza pobudka niż ta, jaką niedawno
zafundował mi Ash. - komentuje z szerokim uśmiechem i tym razem ja nie mogę
powstrzymać się od swojego. Jestem kompletną niezdarą.
-Przepraszam. - chowam twarz w dłoniach, próbując
zapomnieć, że nadal leżę na chłopaku i kompletnie nie wiem, jak zgrabnie z
niego wstać.
Dodatkowo jestem naprawdę zaskoczona, że nie jest
taki jak wczoraj - chłody, jak lód. Przyznaję, że w pierwszej sekundzie
myślałam, że na mnie nakrzyczy i jeszcze raz zrzuci z łóżka.
Pierwszy raz widzę go tak rozbawionego i zachwyca
mnie to, jak rysy jego twarzy zmieniają się pod wpływem śmiechu, a oczy
błyszczą. Powinien śmiać się częściej, zdecydowanie.
-Proszę Cię. - patrzę na niego, jak na idiotę,
mrużąc oczy. Nie musi silić się na jakie kolwiek komplementy, ponieważ dobrze
wiem, że zrzucając te trzy kilogramy wyglądałabym lepiej.
-Sama zobacz. - oświadcza, chwytając mnie za
biodra i niczym sztangę na siłowni podnosi do góry. Zaczynam chichotać, ale
doświadczenie jest naprawdę fajne, a ja czuję się, jak mała dziewczynka.
Dopiero kilka chwil później zasycha mi w ustach,
kiedy dostrzegam jego naprężone mięśnie.
-Puść mnie już. - mówię rozbawiona, a Luke
również uśmiecha się szeroko.
Ku mojemu zdziwieniu i większemu zdenerwowania
obraca mnie i kładzie centralnie na swoim ciele. Czuję się skrępowana,
odnajdując jego oczy naprzeciwko moich, a moje nogi splątują się z jego.
Oboje przestajemy się śmiać. Luke patrzy na mnie
badawczo, a na moich policzkach pojawiają się rumieńce. Stwierdzam, że ta
sytuacja nie powinna mieć miejsca.
-Przepraszam. - odzywam się pierwsza, kiedy
prześwity poprzedniego wieczora odnajdują się w mojej głowie. Wiem, że to
ostatni tak dogodny moment.
-Za co ? - pyta zdezorientowany.
-Nie powinnam wspominać o twoich rodzicach.
Przegryzam nerwowo wargę.
-Nie chcę o tym gadać, nie dzisiaj okej ? Na tą
rozmowę umówimy się do Starbucks'a, spoko ?
Kiwam głową, uśmiechając się, a kamień spada mi z
serca.
-A teraz wybacz, ale jestem głodny. - oznajmia,
po czym lekkim ruchem spycha mnie ze swojego ciała na drugą stronę łóżka.
Podkoszulek podwaja mi się do samych majtek, a ja próbując je zakryć turlam się
dalej, lądując na podłodze.
Robie się wściekła, kiedy odgarniając włosy z
twarzy dostrzegam, jak Luke śmiejąc się wychodzi z pokoju. Co za dupek, świnia
!
Nie umiem nawet znaleźć w głowie więcej
negatywnych słów, określających jego zachowanie po tym, jak był naprawdę miły.
Wydaję z siebie głośny wydech i podnoszę się z
podłogi. Zbieram swoje ubrania i przemykając przez korytarz, zamykam się w łazience.
Mam cichą nadzieję, że Luke nie rozpowie nikomu o moich upadkach przez co
kolejny raz spaliłabym się ze wstydu.
Gdy dostrzegam prysznic bez wahania wchodzę do
kabiny i szybko odświeżam swoje ciało, gdyż nie wytrzymałabym kolejnych godzin
bez umycia się. Nie cierpię być spocona.
Wiem, że będę tego żałować, ale do odświeżenia
się używam płynu do kąpieli któregoś z chłopaków, a gdy wychodzę zapach unosi
się w całej łazience. W strachu, że ktoś to odkryje włączam wentylator i po
chwili wszelkie dowody uciekają poprzez małą kratkę w ścianie.
Nie wzięłam ze sobą żadnych kosmetyków, dlatego
myję zęby palcem, a następnie nakładam na siebie wczorajsze ubrania, rezygnując
z tego, by poprosić Emily o jakiekolwiek kosmetyki do makijażu twarzy.
Gotowa wychodzę gasząc za sobą światło i
przymykając drzwi. Na korytarzu nie ma nikogo, ale kieruje się odgłosami
rozmów, które dochodzą z głębi mieszkania.
Gdy docieram do kuchni, całe towarzystwo w
wyśmienitym nastroju, o czym świadczą ich uśmiechnięte twarze, je śniadanie.
-Emily, musimy już jechać. - oznajmiam i choć
burczy mi w brzuchu rezygnuję ze śniadania. Nie chcę już tu być i dodatkowo
jestem wkurzona.
-A może jednak do nas dołączysz ? -
proponuje mi Michael. - Calum naprawdę spoko gotuje.
-Innym razem. - uśmiecham się sztucznie i łapię
przyjaciółkę za rękę. Ciągnę ją w stronę sieni, nie obracając się, ponieważ
dokładnie potrafię sobie wyobrazić jej minę pełną dezaprobaty.
-Victoria, zostańmy. - jęczy, gdy docieramy na
miejsce, a ja puszczam jej nadgarstek. Jest odrobinę czerwony przez co robi mi
się głupio.
Starając się o tym zapomnieć, chwytam kurtkę z
wieszaka i odpowiadam:
-Nie powinnam i Ty z pewnością tez. Założę się,
że nawet nie widziałaś, która jest godzina. Możemy się spóźnić do szkoły ! -
dramatyzuję, z każdym tonem podnosząc głos i gestykulując.
-Gdzie się podział twój dobry humor ? - pyta,
bacznie mi się przyglądając. Wcale nie przejęła się tym co powiedziałam.
-Zniknął wraz z zepchnięciem mnie z łóżka. -
odpowiadam z przekąsem, wsuwając stopy w moje buty. Specjalnie nie patrzę się
na Emily, gdyż wiem, że od razu bym się zawstydziła.
Mimo to nadal jestem wściekła na Hemmings'a. Nie
miał prawa robić sobie ze mnie żartów. A myślałam, że naprawdę uda mi się go
polubić ...
-Co ?! - krzyczy z rozbawieniem.
-Ciszej, dobrze ? - ganię ją, rozglądając się,
czy przypadkiem żadna osoba trzecia nie usłyszała mojego poprzedniego wyznania.
-Tylko pod warunkiem, że o wszystkim mi powiesz.
Idę po swoje rzeczy. - puszcza mi oczko i w podskokach znika za ścianą.
Wzdycham, ciesząc się, że namówiłam ją na szybkie wyjście i opieram się o
ścianę. Wkładam dłonie do kieszeni kurtki i znajduję tam swój telefon. Kiedy
odblokowuję ekran zauważam dwa nieodebrane połączenia; jedno od mamy, drugie od
taty. W głębi duszy modlę się, by nie było ich w domu, gdy tam dotrę.
-Zamierzałaś wyjść bez pożegnania ?
Podskakuję ze strachu, słysząc obok siebie głos
Luke'a.
-A co jeśli tak ?
Jest tak blisko mnie, że nie zdążyłam się
odsunąć, aby mnie nie pocałował. Jego usta lądują na środku mojego policzka i
zostają tam kilka chwil. Cała sztywnieje, a moje serce wali tak mocno, iż mam
wrażenie, że chłopak to słyszy.
-Do zobaczenia. - szepcze, odsuwając się. Kiedy
oddala się słyszę jego cichy chichot i znów, czuję się upokorzona. Obiecuję, że
to ostatni raz, kiedy moja noga tu postanęła, a na historii usiądę tak, by być
jak najdalej od tego zadufanego w sobie, dupka.
Na szczęście kilka sekund później pojawia się
Emily.
-Coś się stało ? Jesteś strasznie blada. - pyta z
troską. Nadal czuję, jak pali mnie policzek, którego dotykam opuszkami palców.
-Nie. - mówię z chrypą spowodowaną zaschniętym
gardłem. - Chyba ponownie muszę zacząć pić sok z marchewki. - stwierdzam i
opuszczam mieszkanie, decydując, że tam poczekam na Emily. Na klatce schodowej
jest o wiele chłodniej, dzięki czemu powracam do stanu normalności.
Po pożegnaniu z Ashton'em, Emily wychodzi z
mieszkania i razem idziemy na parking. Miałyśmy zdecydowanie szczęście, że
chłopak nie pił, więc mógł odstawić mój samochód pod blok, w którym cała
czwórka mieszka.
Moja przyjaciółka pogwizduje, wyraźnie
zadowolona, co zaczyna mnie denerwować. Rozumiem, że jest zadowolona, ale ja
myślę tylko o tym, by jak najszybciej dostać się do domu, przebrać i pójść do
szkoły.
Zanim jednak wsiadam do auta, co jako pierwsza
czyni Emily, sprawdzam swoją Toyotę czy przypadkiem nic jej się nie stało.
Upewniona, spokojnie zajmuję miejsce kierowcy i wyjeżdżam spod t bloku gdzie
znajduje się to nieszczęsne mieszkanie.
-Fajnie było, co ? - pyta mnie Emily, rozsiadając
się wygodnie.
-Jesteśmy w czarnej dupie, Evans. I to przez
ciebie. - mówię, wyrażając swoją irytację.
-Och, przestań. - macha ręką, prychając. -
Impreza była zajebista, a mało tego spałaś z Hemmings'em.
-Bo Ty zajęłaś łóżko Ash'a. - odpowiadam
kąśliwie.
-Miałaś kanapę,
-Podobno jest niewygodna.
Dopiero po fakcie zdaję sobie sprawę, jak
idiotycznie to brzmi.
-Tak czy inaczej niczego nie wspominam dobrze. -
oprócz poznania pasji Luke'a, ale to zostawiam dla siebie. - To był ostatni
raz, gdy dałam się wpakować w takie coś. Tym bardzie, że mam randkę z Nate'm.
Nie wiem dlaczego, ale uśmiecham się, że w końcu
uda nam się gdzieś wyjść. Miło jest spędzać czas z normalnym chłopakiem, a nie
takim dupkiem jak Hemmings.
-Wiesz, chyba zakochałam się w Ashton'ie. -
oznajmia to tak głośno, że bolą mnie uszy. Wiem dlaczego to zrobiła - nie chce
słyszeć o Nate'cie. Tak czy inaczej lubię go, a nasza randka będzie wspaniała.
-Czy nie znacie się aby zbyt krótko ?
Ja również znam tą czwórkę zbyt krótko, ale o
wysokim blondynie z kolczykiem w wardze mogę wydać stosową opinię.
-Znamy się na tyle, abym pozwoliła mu zabrać mój
pas cnoty. - odpowiada poważnie, a ja gwałtownie hamuję.
Przyglądam się jej spokojnej i skupionej minie, a
sama nie mogę uwierzyć, że właśnie powiedziała coś takiego.
-Victoria ! Oszalałaś ?! Chcesz nas zabić ? -
krzyczy, kurczowo ściskając pas w dłoniach. Miała dużo szczęścia, że go
zapięła.
-Jeśli chcesz, żebym to ja przeżyła, lepiej
zapomnij o sowim pasie cnoty i oddaniu go Ashton' owi. - mówię, ponownie
ruszając. Chyba powinnam zaprowadzić ją do psychologa ... Albo zamknąć w domu,
dopóki nie stwierdzi, że to był najgłupszy pomysł, jaki kiedykolwiek wpadł jej
do głowy.
Nie poruszamy już tej kwestii, gdyż obie chcemy
bezpiecznie dojechać do domu. Już teraz wiem, że czeka nas poważna, typowo
przyjacielska rozmowa.
Nasze mieszkanie usytuowane jest niedaleko
rezydencji Emily, dlatego gdy odstawiam ją nie miejsce, nie mija pięć minut, a
opuszczam swoją Toyotę, zostawiając ją na podziemnym parkingu.
Kiedy przechodzę przez główny korytarz Liv
uśmiecha się do mnie , lecz nie mam czasu by zamienić z nią choć kilka zdań.
Wsiadam do windy i naciskam odpowiednią cyferkę.
Podczas gdy winda pnie się w górę, zatrzymując się na każdym piętrze, oglądam
się dokładnie w lusterku. Moje włosy są lekko roztrzepane, a strój z pewnością,
wzbudzający podejrzenia, jeśli natknę się na rodziców.
Cichy dźwięk rozlega się w małym pomieszczeniu, a
drzwi rozsuwają się. Wychodzę, trzymając dłonie w kieszeniach kurtki.
Gdy tylko muskam klamkę naszego mieszkania,
truchleję. Otwarte drzwi naszego mieszkania oznaczają tylko jedno - ktoś jest i
z pewnością nie obędzie się bez awantury.
W progu zdejmuję buty oraz kurtkę i idę w głąb
mieszkania. Kiedy upewniam się, że kuchnia jest pusta, oddycham z ulgą. Może
jednak uda mi się przemknąć niezauważoną.
Podchodzę do lodówki i wyciągam z niej sok
pomarańczowy.
-Buuuu !
Mój napój wypada mi z rok, a ja sama podskakuję
do góry, piszcząc. Odwracam się i widzę mojego brata, który ma ze mnie niezły
ubaw.
-James! - jęczę, oddychając nierówno. - Czy Ty
zawsze musisz to robić ?
-Nie potrafię przestać, siostrzyczko. - mówi,
uśmiechając się od ucha do ucha. - Wyglądasz wtedy ...
-Dobra, nie kończ. - przerywam mu, biegnąc by się
przywitać. Kiedy bierze mnie w ramiona czuję jego nowe perfumy, które dostał od
mamy na gwiazdkę. - Ale to nie zmienia faktu, że jesteś debilem. - żartuję, a
James stawia mnie na własnych nogach. Wtedy poprawiam mu full cap na jego
głowie, który niechcący przekrzywiłam na bok.
-To niemiłe tak nazywać starszego brata.
-To niedorzeczne tak witać młodszą siostrę. -
rewanżuję się, siląc na naśladowanie jego tonu.
-By the way. - wywraca oczami, gdyż nie cierpi,
gdy to robią. -Skąd się tu wzięłaś ? Myślałem, że będziesz w szkole.
To wystarczy, żeby sprowadzić mnie na ziemię.
-To długa historia, z Emily w roli głównej.
-No tak ... Sławna Evans. Rodzice kazali mi na
ciebie czekać.
-Mogłeś zadzwonić.
-Padł mi telefon. - wyjaśnia szybko. - Gdzie się
podziewałaś i dlaczego pachniesz chłopakiem ?
Cholera, to wina tego żelu.
Od razu spalam buraka.
-Byłam na imprezie. - oznajmiam.
-Która przeciągnęła się do tej godziny ?
James unosi brwi, ale śmieje się, opierając
dłonie na biodrach.
-Ale to wszystko przez Emily. - krzyczę na jednym
wdechu broniąc się.
-Och, daj spokój. - macha dłonią. - Dobrze wiesz,
że nie powiem rodzicom.
-Dziękuję. - piszczę, całując go w policzek.
Właśnie dlatego kocham mojego brata, którego niektóre koleżanki mogą mi
pozazdrościć.
-Koniec tych czułości. - chwyta mnie za ramiona i
odsuwa od siebie. - Spóźnisz się do szkoły.
James prowadzi mnie przez cały korytarz aż
zatrzymujemy się przy drzwiach, a ja pod jego bacznym wzrokiem zakładam wygodne
trampki.
Czuję zmęczenie, głód, i dysfunkcję mojego
żołądka, ale wiem, że muszę pojawić się dziś na zajęciach.
Staram zmusić się do bardziej pozytywnego
myślenia, żegnam się z bratem i opuszczam mieszkanie.