piątek, 5 lutego 2016

Rozdział 3



-Myślisz, że już teraz powinnam znaleźć projektanta, który podejmie się uszycia mojej sukienki na Bal Zimowy ? -pyta, patrząc w moją stronę. Robię się coraz bardziej nerwowa.
-Nie wiem. - odpowiadam szybko, aby tylko odwróciła się i skupiła na drodze. -Uważaj, proszę ! - krzyczę zrozpaczona, chwytając kierownicę i skręcam nią lekko w prawo. Mało by brakowało, a Emily wjechałaby w krawężnik. Dlaczego w ogóle pozwoliłam jej prowadzić ?
-Panuję nad tym. - zapewnia mnie ze spokojem, ale ja nie jestem tego taka pewna, dlatego kręcę głową z uśmiechem. Co z tego, że nie dawno byłam zdenerwowana.
-Popieram twoich rodziców. Nie powinnaś jeździć. - wyznaję, wystukując palcami rytm piosenki, płynącej z radia. Emily oczywiście musiała włożyć do odtwarzacza nagraną przez siebie płytę, a ja musiałam słuchać „Sorry” Justina Biebera.
-Oh, przestań. - jęknęła. - Wiesz ile ludzi jest teraz w metrze ? Chyba z milion ! Wyszłabym cała spocona, a droga po Jaxon'a trwałaby wieki !
-Cóż... Niektórzy mają więcej szczęścia. - wystawiam jej język, zadowolona, że tym razem to ja jestem górą, ponieważ dość rzadko miałam na to szansę.
-A ja nigdy nie chciałam być starszą siostrą. - odpowiada mi z przekąsem i wjeżdża na parking ośrodka piłkarskiego, gdzie szkolą się dzieci, młodzież, a nawet i dorośli.
Powstrzymuję się, aby krytycznie nie skomentować miejsca, w którym zaparkowała mój samochód, i również wysiadam.
-Poczekam na ławce. - oznajmiam, a Emily kiwa głową i biegnie na boisko. Jej piękne blond włosy roztrzepują się na wietrze i znowu pochwalam wygląd przyjaciółki, która jest o wiele bardziej atrakcyjna ode mnie samej.
Siedzę na ławce tylko kilka minut, ponieważ po tym czasie zaczynam się nudzić, a ponieważ parking złożony jest tylko z różnej wielkości kamieni, zaczynam je bezmyślnie kopać, ogrzewając twarz ciepłymi promieniami słońca.
-Szybciej, mały gówniarzu. Nie mam czasu. Dlaczego to ja zawsze muszę przyjeżdżać po ciebie na tą głupią piłkę ?!
Słysząc ten szorstki głos, samą mnie przechodzi dreszcz po plecach.
-Zaczekaj ! Nie mogę szybciej. Jestem zmęczony.
-Mam to w dupie.
Nie mogę dalej tego ignorować. Odwracam się gwałtownie w stronę wyjścia z ośrodka, a moje usta formują się w literę „o” z powodu zaskoczenia.
Mrugam kilka razy powiekami i naprawdę widzę Luke'a. Co on tu robi ?
Zresztą, szybko odsuwam ciekawość na bok i idę w jego stronę, aby pomóc małemu chłopcu. Nie zasłużył na takie traktowanie.
Małego bruneta dostrzegam daleko w tyle za Hemmings'em. Widzę, że chłopczyk nie ma siły by biec, ponieważ jest po treningu, a do tego niesie wielką torbę.
-Hej. - zaczepiam bruneta, a on zatrzymuje się gwałtownie. Na jego czole pojawiły się małe kropelki potu. -Jestem Victoria. Może Ci pomóc ?
-Mogłabyś ?
Na twarzy chłopczyka pojawia się ulga, a ja uśmiecham się szeroko.
-Pewnie ! - mówię z entuzjazmem i odbieram od niego torbę, którą zawieszam sobie na ramieniu. Widzę, jakim wzrokiem patrzy na mnie Luke czekający przy samochodzie, ale ignoruję to. Nie powinien się tak zachowywać, a ja w przeciwieństwie do niego miałam odrobinę empatii. -Jak masz na imię ?
-Justin. -odpowiada. - Znasz mojego brata ?
-Luke jest twoim bratem ?
O, cholercia.
-Przyrodnim, ale i tak mnie nie lubi. - skarży się, a mi robi się okropnie go żal.
Kiedy podchodzimy do samochodu Hemmings'a mogę wyczuć na odległość ten chłód, który emanuje od chłopaka.
-On nie potrzebował pomocy.
-Wręcz przeciwnie. - odszczekuję swoim normalnym głosem. Bynajmniej teraz nie poddałam się otaczającej go aurze, jak to było w szkole.
-Nie wtrącaj się w cudze sprawy, okej ?
-Mam do tego prawo, jeśli ktoś krzyczy na małe dziecko, które nic Ci nie zrobiło.
-Zrobiło więcej niż myślisz. Ból, który widzę w jego oczach nie pozwala mi na powiedzenie czegokolwiek więcej. Luke spuszcza głowę, kiedy domyśla się, dlaczego zamilkłam i wsiada do samochodu, odjeżdżając gwałtownie bez pożegnania.
Przez chwilę wpatruję się w oddalający się samochód. Chciałabym wiedzieć, dlaczego Luke zachowywał się tak chłodno wobec chłopczyka, ale szybko odrzucam od siebie te myśli, gdyż to nie jest moja sprawa. Dodatkowo wolę nie mieszać się w sprawy blondyna, gdyż może uczynić z mojego życia piekła, a dobrze wiedziałam, że może być do tego zdolny.
-Nie wierzę, że z nim gadałaś ?!
 Nawet nie wiem, kiedy Emily pojawiła się przy moim boku skacząc z ekscytacji.
-Daj spokój.- mówię beznamiętnie, chcąc zapomnieć o tej sytuacji.
-Tak czy inaczej jest gorący, a ciebie mógłby trochę rozruszać. - zażartowała, uderzając mnie biodrem przez co czuję się jeszcze bardziej zniesmaczona.
-Teraz to ja prowadzę. - oznajmiam, odchodząc od mojej podnieconej przyjaciółki i witam się z jej bratem.

***

Następnego dnia wściekła wchodzę do naszego mieszkania, na prawie najwyższym piętrze najwyższego wieżowca w Sydney, nie dbając o to, jak mocno trzaskam drzwiami.
Dzisiejszego dnia nie zaliczam do udanych, gdyż mam po dziurki w nosie, gadania mojej przyjaciółki o nadchodzącej imprezie. Czy naprawdę nikt nie może zrozumieć, że kompletnie mnie to nie jara ?!
Rzucam buty niedbale na podłogę w korytarzu i siadam na niskiej szafce. Muszę złapać kilka głębszych oddechów, aby uchronić się od zawału serca, które teraz chciało mi co najmniej wyskoczyć. Przyrzekam sobie, że nigdy więcej wchodzenia po schodach, skoro mamy windę.
Kiedy kilka minut później jestem nieco spokojniejsza, nie mogę uwierzyć, że własna przyjaciółka staje po stronie nowych (niezaprzeczalnie bardzo przystojnych) kolesi, których zna od zaledwie dwóch dób, a nie po mojej chociaż zna mnie od 5 lat !
Kręcę głową z niedowierzaniem, że dałam się na to namówić, chwytam plecak i idę do na górę.
-Victoria ? To ty, dziecko ?
Staję na środku schodów, słysząc głos mojego taty. Oglądam się dookoła, żeby go znaleźć.
-Tata ? - pytam zdziwiona, wędrując na górę. Sylwetkę mojego taty dostrzegam w garderobie, gdzie szuka koszuli.
-Ile razy mam powtarzać, że te drzwi były drogie ? - odpowiada pytaniem na pytanie, kiedy mnie dostrzega.
-Przepraszam.  - mówię cicho i ze skruchą. Rezygnuję z dalszych wyjaśnień, ponieważ tata z pewnością nie zrozumiałby, że zostałam zmuszona do pójścia na imprezę. -Nie miałeś wrócić dzisiaj później ?
-Zapomniałem koszuli na zmianę, ale przy okazji mogę dowiedzieć się jakie masz plany na wieczór.
-Nie mam żadnych. - wykrzykuję nieco za głośno. To nie tak, że moi rodzice nie pozwalają mi chodzić na imprezy. Oni po prostu troszczą się o to, bym teraz zadbała o swoją przyszłość, a nie upijała się w klubach. Tak czy inaczej nawet nie upilnowaliby mnie, gdyż ciągle pracują. To mój własny wybór.
-Na pewno ? - unosi prawą brew, jakby domyślał się, że kłamię.
-Znaczy ... - przegryzam wargę. Robię to zawsze, gdy jestem zdenerwowana. - Mogę dzisiaj nocować u Emily. Będziemy robić projekt.
-Co prawda jest środek tygodnia, ale nie będę cię zatrzymywał. - oznajmia, uśmiechając się szeroko. - A już na pewno nie będę pytał, o jaki projekt chodzi.
Uroki szkoły prywatnej - tata na pamięć przestudiował mój plan lekcji.
-Dziękuję.
Jestem zadowolona, że tata ma do mnie zaufanie, a jednocześnie czuję się źle z tym, że właśnie go okłamuję. Nigdy wcześniej nie musiałam.
-Muszę już lecieć. - oświadcza, zerkając na zegarek Diora na jego ręce. Zanim wychodzi z garderoby zabiera ze sobą wieszak ze świeżym strojem oraz skórzaną teczkę. - Baw się dobrze, kochanie. - życzy całując mnie w czoło. Uśmiecham się do niego i odprowadzam wzrokiem, zanim nie schodzi ze schodów i znika za ścianą oddzielającą korytarz od salonu połączonego z jadalnią.
Wzdycham tylko i idę do swojego pokoju. Wiem, że to jak się teraz czuję, nie przypomina szampańskiego nastroju, dlatego zastanawiam się, czy nie wykręcić się jakoś z tej imprezy.
Zdeprymowana padam na łóżko, zastanawiając się w co się ubrać, kiedy nagle przychodzi do mnie myśl, że zaczynam zmieniać się w Emily.
Wiem jedno - wszelakie sukienki odpadają. Są zbyt seksowne i dają tylko pijanym chłopakom powód do tego, aby złapać Cię za tyłek.
Zanim jednak będę próbować odnaleźć w mojej szafie, coś co nadaje się na imprezę idę pod prysznic. Odświeżam się, lecz rezygnuję z mycia włosów, bojąc się, że zachoruję.
Gdy wychodzę, owijam się miękkim ręcznikiem i zastępuje wcześniejszy makijaż nowym, dodając do niego kreski zrobione eyeliner'em. Moje oczy wydają się jeszcze większe i podkreślone, więc bardzo cieszy mnie uzyskany efekt.
Nadal w ręczniku wychodzę z łazienki, słysząc dzwoniący telefon. Widząc imię przyjaciółki na wyświetlaczu, zaciskam z niezadowoleniem wargi.
-Emily, czy dasz mi się zebrać ? - rezygnuję z przywitania, gdyż wydaje mi się to zbędne. W lusterku ujrzałam swoje włosy, które teraz rozpuszczone, a wcześniej muśnięte parą, zaczęły się lekko kręcić i stwierdzam, że wygląda to całkiem dobrze. Dwa punkty odhaczone.
-Wiesz, jaka podjarana jestem ?! - krzyczy, przez co w połowie jej zdania muszę odsunąć słuchawkę od ucha.
-Słyszę. - odpowiadam, wywracając oczami. Podchodzę do komody i otwieram pierwszą szufladę, w której znajduje się bielizna. Niemalże od razu dochodzę do wniosku, że muszę zainwestować w coś nowszego. Z całej sterty, niektórych dość dziecinnych rzeczy, udaje mi się znaleźć czarny komplet z koronkowymi wstawkami.
 -Co ubierasz ? - pyta. Zamykam szufladę biodrem i podchodzę do szafy.
-Nie mam pojęcia. - oznajmiam, wodząc wzrokiem po każdym wieszaku. Karcę się również za to, że jest w niej taki nieporządek i szybko planuję, kiedy będę miała czas ogarnąć ten błagan.
-Ja wybrałam śliwkową sukienkę. Myślisz, że spodoba się Ashtonowi ?
-Z pewnością-  odpowiadam sennym głosem i docieram do prześwitującej, jasnej koszuli. I to ona okazuje się strzałem w dziesiątkę. Z małej półeczki chwytam jeszcze czarne spodnie z dziurą i cieszę, się, że poszło to w miarę szybko.
-No weź ! - jęczy zirytowana. -Trochę entuzjazmu, Vic. Luke tam będzie.
To wcale nie jest przekonujący argument, mimo że dla przyjaciółki wydawał się bardzo zachwycający. Różnimy się bardzo pod wszystkimi względami, a jednak nadal się kolegujemy.
-Emily, pogadamy później, oki ?
Postanawiam zakończyć tę rozmowę, gdyż nie widzę sensu obgadywania Hemmings'a. Nadal czuje się nieswojo po sytuacji na parkingu, jakbym co najmniej zobaczyła go nago. Ale było w tym trochę prawdy. Obnażyłam jego uczucia, których prawdopodobnie nigdy nie chciał nikomu pokazać, chociaż nadal ich nie zindyfikowałam.
-Spoczki, tylko zrób się na bóstwo, kocico. - mówi śpiewnym głosem, a po chwili słyszę już tylko dźwięk zakończonego połączenia. Rzucam telefon na łóżko o zaczynam się ubierać.
Szpilki, stojące obok lustra, które już dawno nie były zakładane, uśmiechają się do mnie.
Przymierzam je i wykonuję kilka ruchów tanecznych do numeru Seleny Gomez „Hands to myself”.
Chociaż bardzo chciałabym w nich pójść, rezygnuję, gdyż bycie w nich w drugiej połowie imprezy z pewnością nie będzie wygodne szczególnie dlatego że Emily zamierza dzisiaj pić w przeciwieństwie do mnie.


***
~LUKE~

-Nuda ta buda. -stwierdza Mike, przeglądając Instagrama w swoim telefonie. -Nie to co w Constance.
-Nie narzekaj. - mówię, idąc do kuchni, gdzie Ashton i Calum zajadają się przed imprezowymi burgerami. -To tylko jeden rok.
-Ale dupy niezłe, nie ? - zaśmiał się Calum. Ashton nie skomentował tego, ponieważ nie krył się z tym, że podoba mu się ta cała Emily. Zawsze lubił takie pokręcone laski.
-Nie bawię się w dziewczyny.
Od dawna powtarzam tą samą kwestię. Jest, jak mantra, gdy alkoholik broni się tym, że niby wcale nie jest uzależniony.
-Yhym. Widziałem, jak się na nią gapiłeś. - rzucił Ashton, odkręcając kran, aby opłukać ręce.
-To jakaś cnotka. - skomentował z salonu Mike. - Emily jest o wiele lepsza.
Mógłbym polemizować, ale powstrzymuję się. Za to wpadam na lepszy pomysł.
-Możemy ją rozruszać. - proponuję.
-Co masz na myśli ? - pyta mnie Calum, wyraźnie zaciekawiony.
-O ile zakładamy się, że ją przelecę ? -oznajmiam pewny siebie. Znam swoje możliwości i wiem do czego jestem zdolny, a Victorii nie oceniam aż tak nisko, jak moi przyjaciele. Jest śliczną dziewczyną tylko nie odnalazła jeszcze siebie.
-To jest wyzwanie ?
Oczy Mike'a wyglądają, jak pięciozłotówki.
-Tak. - potwierdzam z szerokim uśmiechem.
-Spoko. - pierwszy odzywa się Calum po kilku chwilach ciszy. - Jeśli to zrobisz to ty zostaniesz głównodowodzącym w zespole.
Ash i Mike kiwnęli głowami na znak, że również się zgadzają.
            Super. - wraz z Calum'em ściskamy sobie dłonie na potwierdzenie zawartego porozumienia. -Ale teraz czas zacząć imprezę.


----------------------------------------------------------- 

Jeśli szanujesz moje kilka godzin/dni/tygodni spędzonych nad pisaniem tego rozdziału to zostaw chociaż najmniejszy komentarz.
Dziękuję.
To nowy blog, dlatego potrzebuję Waszego wsparcia ! :D

2 komentarze:

  1. Początkowo szczerze mówiąc sądziłam, że nie przypadnie mi do gustu Twoje opowiadanie. Jednak ku mojemu zaskoczona cholernie mi się podoba! Jestem strasznie ciekawa jak dalej potoczą się losy bohaterów. Ponadto kiepsko widzę ten zakład, który wcześniej czy później się wyda. A tak poza tym - drażnią mnie gify w rozdziałach. Aczkolwiek mimo wszystko jestem na tak.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie,
    http://wzburzone-fale.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. No więc osobiście rzadko piszę komentarze, dlatego nawet jeśli żadnego ode mnie nie będzie - wiedz, że to czytam. Ale nie licząc tego, jestem bardzo zadowolona kontynuacją Twojego opowiadania. Szczerze myślałam, że nie zamierzslasz go pisać dalej ,więc miłe zaskoczenie. Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Szablon by @mohito_x