piątek, 19 lutego 2016

Rozdział 5



Mieszkanie chłopaków jest małe, ale całkiem przytulne. Dziwi mnie również to, że panuje w nim względny porządek i wygląda przyzwoicie. To prawda ... spodziewałam się najgorszego. Być może dlatego, że znałam to z autopsji, ponieważ gdy mój brat mieszkał jeszcze z nami jego pokój wyglądał jak pobojowisko.
Wchodzę głębiej do mieszkania, rozglądając się. Kuchnia jest pomalowana na jasny kolor, a od salonu oddziela ją wyspa kuchenna.
Przy wschodniej ścianie znajdują się cztery pary drzwi. Z jednymi z nich siłuje się Ashton, który chce położyć pijaną Emily. Kończę swoją rewizję i pomagam mu otworzyć drzwi. Jego pokój utrzymany jest w ciemnych kolorach, co do mnie wcale nie przemawia.
Ashton kładzie Emily na swoim łóżku i przykrywa ją jasnym kocem. Podchodzę do łóżka i klękam obok jej twarzy. Wzrokiem zmuszam Ashton'a do wyjścia, a sama związuje włosy w niedbały kucyk.
-Wiesz, że Cię kocham, Victoria ? - bełkocze, a ja krzywię się na ohydny zapach z jej ust, który dociera do moich nozdrzy.
-Ta, wiem. - mamroczę od niechcenia. W tej chwili wręcz jej nienawidzę, że musimy tu nocować, ale przemilczam tą sprawę. Jakiekolwiek sprzeczanie się z pijaną Emily nie skończyłoby się dobrze.
Przez chwilkę głaszczę jej włosy, zastanawiając się, gdzie miałabym spać. Cieszę się, że posiadają kanapę w salonie, która może okazać się dla mnie ratunkiem.
-Victoria ?
Smuga światła wpada do pokoju, a ja odwracam się przez ramię w stronę wołającego mnie chłopaka. Staje w drzwiach i gestem dłoni prosi mnie, abym wyszła.
Upewniam się, że Emily jest dokładnie okryta kocem i wychodzę, zamykając za sobą drzwi.
-Więc, gdzie ja będę spać ? - pytam.
Luke otwiera drzwi do pokoju obok.
-Tutaj. - oznajmia, zaświecając światło. Wchodzi swobodnie do środka i zrzuca z siebie skórzaną kurtkę, umiejscowując ją na pufie obok dużego biurka.
Dostrzegam jedno łóżko i robi mi się gorąco.
-Nie ma mowy, że będę z tobą spać. - mówię ostrzegawczo. Luke śmieje się.
-Kanapa jest kurewsko nie wygodna i do tego się nie rozkłada. - informuje mnie, podchodząc do komody, z której wyciąga jakiś podkoszulek. Jęczę zrezygnowana i składam ręce na piersi oraz wiem, że jutro zabiję Emily.
-To mnie nie przekonuje. - oznajmiam. Oczywiście, że nie zgodzę się z nim spać. Znamy się zaledwie kilka dni, do tego czasami się go boje i nie zamierzam pozwolić, abyśmy wylądowali razem w łóżku.
-Okej. - wzdycha. - Jeśli aż tak Ci to przeszkadza, przekimię się na podłodze.
Mam ochotę skakać z radości ze względu na swój mały sukcesik. Pierwszy raz w życiu postawiłam na swoim, nie rumieniąc się jak burak czy robiąc z siebie idiotki, co stało się rutyną, gdy przebywam w jego towarzystwie.
-Możesz użyć mojej koszulki jako piżamy. - proponuje, wyciągając do mnie dłoń, w której trzyma materiał.
-Dzięki. - rumienię się nieznacznie odbierając od niego koszulkę. - Gdzie jest łazienka ?
-Po lewej. - odpowiada, nie patrząc na mnie, gdyż zajmuje się wyciąganiem śpiowru z szafy.
-Okej. - mamroczę, wycofując się. Bez większych problemów odnajduję małą łazienkę, kompletnie zagraconą przez męskie żele, pianki do golenia i wiele innych rzeczy.
Ponieważ nie pomyślałam o tym, by wziąć podręczną kosmetyczkę, zmywam makijaż wacikiem, który znajduje na półce, twarz płuczę wodą, a zęby myję palcem.
Następnie rozbieram się i niestety muszę zostać w samej bieliźnie, którą zakrywa mi bluzka chłopaka, sięgająca w połowę ud. Muszę przyznać, że przyznałam mu dodatkowego plusa za to, że nie próbował mnie przekonywać, abym przebrała się w pokoju.
Przed wyjściem, przeczesuję włosy palcami i zamykam za sobą drzwi. Idąc w kierunku pokoju blondyna, próbuję nieco zakryć swoje ciało zdjętymi ciuchami, lecz niewiele to daje.
Gdy wychodzę do środka, Luke  siedzi na rozłożonym śpiworze w flanelowych spodniach od piżamy i bez koszulki.
Wzrok, którym obdarza mnie, wtedy gdy zatrzymuje się tuż koło niego, sprawia, że ponowie staję się nieśmiała i co gorsze zagubiona. Nie jestem pewna, co do końca miał on oznaczać. Owszem, byłam bez makijażu, ale nigdy nie miałam z tym większego problemu. Może nie byłam zbyt rozrywkowa, jak inne dziewczyny, ale w przeciwieństwie do nich nie miałam kompleksów i lubiłam siebie taką jaką byłam.
-Gdzie mogę to położyć ? - pytam piskliwym głosikiem, aby tylko Hemmings przestał tak intensywnie na mnie patrzeć.
-Możesz na krześle. - odpowiada, a moje prośby zostają wysłuchane. -W sumie mogłaś się przebrać tutaj. Widziałem wiele nagich dziewcząt.
Uwaga, cofam wszystkie punkty, a chłopak aktualnie znajduje się w punkcie -3 na mojej liście.
Wzdycham tylko i pochylam się lekko, tak aby nie zobaczył niczego za dużo, po to by ułożyć moje ubrania na krześle, które wskazał. Składam je jeszcze w kostkę, i niemalże mogę sobie wyobrazić jego kpiącą minę, ale ignoruje to, a gdy stan ubrań mnie zadowala, podchodzę do łóżka i od razu wchodzę pod kołdrę.
-Co jak co, ale tyłeczek masz niezły. - komentuje, a ja czuję się niezręcznie. Cała płonę ze wstydu i mam tylko nadzieję, że jutro nie wyczuje na swojej koszulce mojego potu.
Znajduję pierwszą lepszą poduszkę i rzucam nią nim.
-Powinieneś się leczyć. - mówię, wsłuchując si3 w jego śmiech, gdy wtulam głowę w pozostałe trzy poduszki. Czuję pozostawiony na nich zapach perfum oraz żelu pod prysznic i muszę przyznać, że całkiem mi się podoba.
-Za co ? Że podziwiam to, co stworzyła natura ?
-Otóż to. - rzucam, szczelniej okrywając się kołdrą. Luke gasi światło i również układa się w swoim śpiworze.
Pokój spowity jest w mroku, a jedynym źródłem światła staje się jasno migoczący dziś księżyc. Dzięki temu mogę zobaczyć, że chłopak nie śpi, a jego oczy błyszczą w ciemności.
Przewracam się kilka razy szukając odpowiedniej pozycji, lecz w żadnej z nich jest mi wygodnie. W końcu rezygnuję i kładę się na boku, twarzą do chłopaka.
-Czy Ty chcesz mi połamać łóżko ? - pyta, a w jego głosie wyczuwam irytację.
-Przepraszam. Niecodziennie jestem zmuszona nocować u nieznajomych.
-Chodzimy razem na historię. - przypomina mi.
-Nie jesteśmy nawet znajomymi. - sprzeczam się.
-Wypiliśmy dzisiaj razem tequillę. Myślę, że teraz powinnaś zaliczyć mnie do grona swoich znajomych. - mówi, a ja jak na zawołanie czuję pieczenie w przełyku i stwierdzam, że jest to drugi z powodów, dla których nie mogę zasnąć.
-Nie jestem tego pewna. - mamroczę, z nosem w poduszce. Jestem zmęczona i czuje pieczenie stóp przez te wszystkie tańce dzisiejszego wieczoru.
Zamykam na chwilę oczy, a wtedy coś mi się przypomina.
-Dlaczego mieszkasz z kolegami, a nie rodzicami ? - wypalam, mając nadzieję, że odpowie mi, skoro jesteśmy sami. Blondyn wyjmuje dłonie spod głowy i zmienia pozycję tak, by lepiej mnie widzieć. Cholercia.
-Przyjaciele są moją rodziną. Bynajmniej oni akceptują moją pasję.
-Pasję ?
-Chcę być muzykiem, nie prawnikiem.
Otwieram usta, które formują się w literkę „o”. Luke dostrzega moją minę i żartuje:
-Myślałaś, że uciekłem z poprawczaka albo żyję z kasy ukradzionej babciom, a może jestem człowiek gangu ?
-Tego nie powiedziałam. - odpowiadam zgryźliwie, wywracając oczami. Luke przestaje się śmiać i odrzuca śpiwór na bok.
-Chodź.- rozkazuje mi, a ja kierując się niezmierną ciekawością, niedbale wychodzę z łóżka.
Hemmings nie wychodzi z pokoju za to otwiera drzwi, których wcześniej nawet nie zauważyłam.
Niepewnie stawiam kolejne kroki, wchodząc do pokoju, podczas gdy Luke przytrzymuje dla mnie drzwi.
Jestem zaskoczona i nie ukrywam, że jestem zachwycona mini wytwórnią, którą posiadają. Nie ważne jest to, że kompletnie nie mam pojęcia do czego służą wszystkie zgromadzone tu przedmioty. Wszystko jest dla mnie nowe i bardzo ... orzeźwiające.
Idący za mną Luke nagle łapie mnie za rękę i ciągnie w głąb pomieszczenia. Czuję ciarki w dole kręgosłupa, gdyż jego dłoń jest tak przyjemnie ciepła. Gdy patrzę na jego profil, czuję nieodpartą chęć
poznania go bliżej, co mogłoby okazać się dla mnie zabójcze. W dzień jest bardziej apodyktyczny, co wcale mi się nie podoba.
Stajemy obok czarnego urządzenia, które posiada miliony przycisków. Luke puszcza moją dłoń i choć czuję lekkie zawiedzenie, nie daję po sobie tego poznać. Chłopak odsuwa się odrobinę i chowa dłonie do kieszeni piżamowych spodni.
Przybliżam się i opuszkiem palca dotykam przycisków. Gdy podnoszę wzrok dostrzegam jeszcze mniejsze pomieszczenie, szczelnie oszklone.
-Rozumiem, że śpiewasz również. - mówię spoglądając na chłopaka przez ramię. Moje stopy są otulone przez miękką, pomarańczową podłogę.
-Razem z chłopakami jesteśmy zespołem. - wyjaśnia.
-Och. - kolejny raz jestem zaskoczona. - Gdzie można Was usłyszeć ?
Luke uśmiecha się.
-Na razie pracujemy nad swoją popularnością.
-Chętnie Was posłucham. - mówię, odwzajemniając uśmiech i delikatnie się rumienię.
Wzrokiem powracam do świecących przycisków, kiedy nagle czuję za sobą obecność chłopaka. Chwyta moją rękę i mojego palca wskazującego kieruję na jeden z pokręteł. Jego oddech czuję na nieosłoniętej włosami szyi, przez co czuję się niezręcznie.
-Tym decydujemy o głośności. - tłumaczy, a ja kiwam głową, przegryzając wargę ze zdenerwowania.
-A tym ? - przenoszę nasze ręce odrobinę w górę, ale nie dotykam przycisku, ponieważ to byłoby równoznaczne z tym, że oboje musimy się pochylić.
-Tym ? - pyta, oczekując potwierdzenia. Zdaję sobie sprawę, że blefuje, lecz nie pozwalam mojemu ciału nieco się pochylić.
-Tak. - odpowiadam, trzęsącym się głosem, a kiedy chłopak domyśla się, że nie zamierzam ustąpić, jego podbródek ląduję na moim ramieniu. Teraz czuję jego męski zapach trzy razy bardziej.
-Poprawiamy nim jakość głosu. - oznajmia, szepcząc wprost do mojego ucha. Wzdrygam się tak, gdy jest mi zimo, a Luke odsuwa się ode mnie ze śmiechem. Znów czuję się, jak idiotka.
-Co za oszustwo.
Staram się zachowywać, jakby nigdy nic. Zakrywam nieco twarz włosami i tanecznym krokiem podchodzę do kanapy, wykonanej z bardzo miłego materiału. Siadam tuż na rogu i obciągam koszulkę w dół.
-Każda gwiazda to robi. Po to właśnie ktoś wymyślił wytwórnie. - ripostuje.
-Więc zaśpiewaj coś. - mówię z większą pewnością siebie.
Z klatki chłopaka wyrywa się śmiech, ale chwyta gitarę i usadawia się na krześle obrotowym.

They would yell, they would scream, they were fighting it out
She would hope, she would pray, she was waiting it out
Holding onto a dream
While she watches these walls fall down
Sharp words like knives, they were cutting her down
Shattered glass like the past, it’s a memory now
Holding onto a dream
Whiles she watches these walls fall down

Cholera ! Wsłuchuję się w piosenkę i to muzyka sprawia, że pokazuje swoje emocje. Jego głos jest spokojny, ale przepełniony uczuciami, na co przegryzam wargę.

Hey mom, hey dad
When did this end?
When did you lose your happiness?
I'm here alone inside of this broken home
Who’s right, who’s wrong
Who really cares?
The fall, the blame, the pain’s still there
I'm here alone inside of this broken home, this broken home

Analizuję kolejne słowa piosenki i już wiem, dlaczego taki właśnie jest.
Kończy tą zwrotkę i nie idzie dalej. Zostawia mnie z tysiącami galopujących myśli i odkłada gitarę.
-Nie nadajesz się na prawnika. - komentuję luźno, chcąc aby miła atmosfera pozostała mimo tego, że opowiedział mi właśnie kawałek swojego życia, wykorzystując do tego piosenkę.
-Nie wygrałbym nawet sprawy o kradzież roweru. - żartuje.
-Ale swoją urodą mógłbyś przyćmić sędzinę. - dodaję, po chwili zdając sobie sprawę, że właśnie zabrzmiało to jak flirt. Luke również odczytuje to w taki sposób o czym upewnia mnie niebezpieczny błysk w jego oczach.
-Czyli twierdzisz, że jestem seksowy ? - unosi brew, a mnie wbija w kanapę. Ponownie robie się czerwona,
-Nie schlebiaj sobie. - mamroczę, bawiąc się swoimi palcami. Okej, jest przystojny, ale w życiu mu tego nie powiem !
Sama sobie zaprzeczasz. To nie jest pierwszy raz, gdy widzę, jak się rumienisz. - informuje, a ja otwieram usta, żeby coś powiedzieć, ale zaraz znów je zamykam. Co za wstyd !
-To tylko, dlatego, że jest tu strasznie gorąco. - tłumaczę się, co robi ze mnie jeszcze gorszą kretynkę.
-Będę miał to na uwadze i następnym razem włączę klimatyzacje. - puszcza mi oczko ze śmiechem.
W końcu ten temat zostaje zakończony i pojawia się między nami cisza. Nadal nucę sobie w głowie, zaśpiewaną piosenkę przez chłopaka, aż docieram do refrenu.
-Twoi rodzice są rozwiedzeni ? - wypalam i natychmiast czuję się głupio. Luke najpierw jest zaskoczony, a później zaciska usta w jedną linię. Po tym poznaję, że jest zirytowany.
-Nie chcę o tym rozmawiać. - zbywa mnie, wstając. Nie patrząc na mnie wychodzi. Biegnę za nim, obiecując sobie w duchu, że nigdy więcej nie poruszę tego tematu. Zresztą, nawet go nie lubię, więc dlaczego mnie w ogóle to interesuje ?
Okej, jest przystojny, ale jest całkiem inny od chłopaka, którego chciałabym mieć. Wszystko przez Emily ! Gdyby nie jej głupia impreza nie mąciłoby mi się tak w głowie.
Gdy wracam do sypialni, Luke leży na podłodze. Milczy, dlatego ja również w ciszy, pakuję się pod kołdrę i zamykam oczy.
Mija może dziesięć minut, może piętnaście, a przez nieco zamglony umysł słyszę wiązankę przekleństw.
-Możesz spać na łóżku. - mówię cichym głosem, ciągle zaspana. Wiem, że tylko tyle mogę zrobić, by przestał się na mnie złościć. Z pewnością nie chciałabym mieć go za wroga.
Śpię przy samym brzegu, dlatego chłopak nie ma problemu, by usadowić się po drugiej stronie.
-Tylko bez żadnego obmacywania. - ostrzegam nieco żartobliwie, ale chłopak pozostaje niewzruszony.
-Nigdy nie ośmieliłbym się. - odpowiada drętwo i odwraca do mnie plecami. Zdaję sobie sprawę z mojego błędu, ale jest za późno, by cofnąć to pytanie. Pocieszam się tylko tym, że jutro z rana stąd wyjdziemy, zostaniemy tylko kumplami z historii, a ja spokojnie będę mogła spotykać się z Nate'em.


------------------------------------------------------------------------------
 

Jeśli szanujesz moje kilka godzin/dni/tygodni spędzonych nad pisaniem tego rozdziału to zostaw chociaż najmniejszy komentarz.
Dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Szablon by @mohito_x