Mieszkanie chłopaków jest małe, ale całkiem
przytulne. Dziwi mnie również to, że panuje w nim względny porządek i wygląda przyzwoicie.
To prawda ... spodziewałam się najgorszego. Być może dlatego, że znałam to z
autopsji, ponieważ gdy mój brat mieszkał jeszcze z nami jego pokój wyglądał jak
pobojowisko.
Wchodzę głębiej do mieszkania, rozglądając się.
Kuchnia jest pomalowana na jasny kolor, a od salonu oddziela ją wyspa kuchenna.
Przy wschodniej ścianie znajdują się cztery pary
drzwi. Z jednymi z nich siłuje się Ashton, który chce położyć pijaną Emily.
Kończę swoją rewizję i pomagam mu otworzyć drzwi. Jego pokój utrzymany jest w
ciemnych kolorach, co do mnie wcale nie przemawia.
Ashton kładzie Emily na swoim łóżku i przykrywa
ją jasnym kocem. Podchodzę do łóżka i klękam obok jej twarzy. Wzrokiem zmuszam
Ashton'a do wyjścia, a sama związuje włosy w niedbały kucyk.
-Wiesz, że Cię kocham, Victoria ? - bełkocze, a
ja krzywię się na ohydny zapach z jej ust, który dociera do moich nozdrzy.
-Ta, wiem. - mamroczę od niechcenia. W tej chwili
wręcz jej nienawidzę, że musimy tu nocować, ale przemilczam tą sprawę.
Jakiekolwiek sprzeczanie się z pijaną Emily nie skończyłoby się dobrze.
Przez chwilkę głaszczę jej włosy, zastanawiając
się, gdzie miałabym spać. Cieszę się, że posiadają kanapę w salonie, która może
okazać się dla mnie ratunkiem.
-Victoria ?
Smuga światła wpada do pokoju, a ja odwracam się
przez ramię w stronę wołającego mnie chłopaka. Staje w drzwiach i gestem dłoni
prosi mnie, abym wyszła.
Upewniam się, że Emily jest dokładnie okryta
kocem i wychodzę, zamykając za sobą drzwi.
-Więc, gdzie ja będę spać ? - pytam.
Luke otwiera drzwi do pokoju obok.
-Tutaj. - oznajmia, zaświecając światło. Wchodzi
swobodnie do środka i zrzuca z siebie skórzaną kurtkę, umiejscowując ją na
pufie obok dużego biurka.
Dostrzegam jedno łóżko i robi mi się gorąco.
-Nie ma mowy, że będę z tobą spać. - mówię ostrzegawczo.
Luke śmieje się.
-Kanapa jest kurewsko nie wygodna i do tego się
nie rozkłada. - informuje mnie, podchodząc do komody, z której wyciąga jakiś
podkoszulek. Jęczę zrezygnowana i składam ręce na piersi oraz wiem, że jutro
zabiję Emily.
-To mnie nie przekonuje. - oznajmiam. Oczywiście,
że nie zgodzę się z nim spać. Znamy się zaledwie kilka dni, do tego czasami się
go boje i nie zamierzam pozwolić, abyśmy wylądowali razem w łóżku.
-Okej. - wzdycha. - Jeśli aż tak Ci to
przeszkadza, przekimię się na podłodze.
Mam ochotę skakać z radości ze względu na swój
mały sukcesik. Pierwszy raz w życiu postawiłam na swoim, nie rumieniąc się jak
burak czy robiąc z siebie idiotki, co stało się rutyną, gdy przebywam w jego
towarzystwie.
-Możesz użyć mojej koszulki jako piżamy. -
proponuje, wyciągając do mnie dłoń, w której trzyma materiał.
-Dzięki. - rumienię się nieznacznie odbierając od
niego koszulkę. - Gdzie jest łazienka ?
-Po lewej. - odpowiada, nie patrząc na mnie, gdyż
zajmuje się wyciąganiem śpiowru z szafy.
-Okej. - mamroczę, wycofując się. Bez większych
problemów odnajduję małą łazienkę, kompletnie zagraconą przez męskie żele, pianki
do golenia i wiele innych rzeczy.
Ponieważ nie pomyślałam o tym, by wziąć podręczną
kosmetyczkę, zmywam makijaż wacikiem, który znajduje na półce, twarz płuczę
wodą, a zęby myję palcem.
Następnie rozbieram się i niestety muszę zostać w
samej bieliźnie, którą zakrywa mi bluzka chłopaka, sięgająca w połowę ud. Muszę
przyznać, że przyznałam mu dodatkowego plusa za to, że nie próbował mnie
przekonywać, abym przebrała się w pokoju.
Przed wyjściem, przeczesuję włosy palcami i
zamykam za sobą drzwi. Idąc w kierunku pokoju blondyna, próbuję nieco zakryć
swoje ciało zdjętymi ciuchami, lecz niewiele to daje.
Gdy wychodzę do środka, Luke siedzi na
rozłożonym śpiworze w flanelowych spodniach od piżamy i bez koszulki.
Wzrok, którym obdarza mnie, wtedy gdy zatrzymuje się
tuż koło niego, sprawia, że ponowie staję się nieśmiała i co gorsze zagubiona.
Nie jestem pewna, co do końca miał on oznaczać. Owszem, byłam bez makijażu, ale
nigdy nie miałam z tym większego problemu. Może nie byłam zbyt rozrywkowa, jak
inne dziewczyny, ale w przeciwieństwie do nich nie miałam kompleksów i lubiłam
siebie taką jaką byłam.
-Gdzie mogę to położyć ? - pytam piskliwym
głosikiem, aby tylko Hemmings przestał tak intensywnie na mnie patrzeć.
-Możesz na krześle. - odpowiada, a moje prośby
zostają wysłuchane. -W sumie mogłaś się przebrać tutaj. Widziałem wiele nagich
dziewcząt.
Uwaga, cofam wszystkie punkty, a chłopak
aktualnie znajduje się w punkcie -3 na mojej liście.
Wzdycham tylko i pochylam się lekko, tak aby nie
zobaczył niczego za dużo, po to by ułożyć moje ubrania na krześle, które
wskazał. Składam je jeszcze w kostkę, i niemalże mogę sobie wyobrazić jego
kpiącą minę, ale ignoruje to, a gdy stan ubrań mnie zadowala, podchodzę do łóżka
i od razu wchodzę pod kołdrę.
-Co jak co, ale tyłeczek masz niezły. -
komentuje, a ja czuję się niezręcznie. Cała płonę ze wstydu i mam tylko
nadzieję, że jutro nie wyczuje na swojej koszulce mojego potu.
Znajduję pierwszą lepszą poduszkę i rzucam nią
nim.
-Powinieneś się leczyć. - mówię, wsłuchując si3 w
jego śmiech, gdy wtulam głowę w pozostałe trzy poduszki. Czuję pozostawiony na
nich zapach perfum oraz żelu pod prysznic i muszę przyznać, że całkiem mi się
podoba.
-Za co ? Że podziwiam to, co stworzyła natura ?
-Otóż to. - rzucam, szczelniej okrywając się
kołdrą. Luke gasi światło i również układa się w swoim śpiworze.
Pokój spowity jest w mroku, a jedynym źródłem
światła staje się jasno migoczący dziś księżyc. Dzięki temu mogę zobaczyć, że
chłopak nie śpi, a jego oczy błyszczą w ciemności.
Przewracam się kilka razy szukając odpowiedniej
pozycji, lecz w żadnej z nich jest mi wygodnie. W końcu rezygnuję i kładę się
na boku, twarzą do chłopaka.
-Czy Ty chcesz mi połamać łóżko ? - pyta, a w jego
głosie wyczuwam irytację.
-Przepraszam. Niecodziennie jestem zmuszona
nocować u nieznajomych.
-Chodzimy razem na historię. - przypomina mi.
-Nie jesteśmy nawet znajomymi. - sprzeczam się.
-Wypiliśmy dzisiaj razem tequillę. Myślę, że
teraz powinnaś zaliczyć mnie do grona swoich znajomych. - mówi, a ja jak na
zawołanie czuję pieczenie w przełyku i stwierdzam, że jest to drugi z powodów,
dla których nie mogę zasnąć.
-Nie jestem tego pewna. - mamroczę, z nosem w poduszce.
Jestem zmęczona i czuje pieczenie stóp przez te wszystkie tańce dzisiejszego
wieczoru.
Zamykam na chwilę oczy, a wtedy coś mi się
przypomina.
-Dlaczego mieszkasz z kolegami, a nie rodzicami ?
- wypalam, mając nadzieję, że odpowie mi, skoro jesteśmy sami. Blondyn wyjmuje
dłonie spod głowy i zmienia pozycję tak, by lepiej mnie widzieć. Cholercia.
-Przyjaciele są moją rodziną. Bynajmniej oni
akceptują moją pasję.
-Pasję ?
-Chcę być muzykiem, nie prawnikiem.
Otwieram usta, które formują się w literkę „o”.
Luke dostrzega moją minę i żartuje:
-Myślałaś, że uciekłem z poprawczaka albo żyję z
kasy ukradzionej babciom, a może jestem człowiek gangu ?
-Tego nie powiedziałam. - odpowiadam zgryźliwie,
wywracając oczami. Luke przestaje się śmiać i odrzuca śpiwór na bok.
-Chodź.- rozkazuje mi, a ja kierując się
niezmierną ciekawością, niedbale wychodzę z łóżka.
Hemmings nie wychodzi z pokoju za to otwiera
drzwi, których wcześniej nawet nie zauważyłam.
Niepewnie stawiam kolejne kroki, wchodząc do pokoju,
podczas gdy Luke przytrzymuje dla mnie drzwi.
Jestem zaskoczona i nie ukrywam, że jestem
zachwycona mini wytwórnią, którą posiadają. Nie ważne jest to, że kompletnie
nie mam pojęcia do czego służą wszystkie zgromadzone tu przedmioty. Wszystko
jest dla mnie nowe i bardzo ... orzeźwiające.
Idący za mną Luke nagle łapie mnie za rękę i
ciągnie w głąb pomieszczenia. Czuję ciarki w dole kręgosłupa, gdyż jego dłoń
jest tak przyjemnie ciepła. Gdy patrzę na jego profil, czuję nieodpartą chęć
poznania go bliżej, co mogłoby okazać się dla mnie zabójcze. W dzień jest
bardziej apodyktyczny, co wcale mi się nie podoba.
Stajemy obok czarnego urządzenia, które posiada
miliony przycisków. Luke puszcza moją dłoń i choć czuję lekkie zawiedzenie, nie
daję po sobie tego poznać. Chłopak odsuwa się odrobinę i chowa dłonie do
kieszeni piżamowych spodni.
Przybliżam się i opuszkiem palca dotykam
przycisków. Gdy podnoszę wzrok dostrzegam jeszcze mniejsze pomieszczenie,
szczelnie oszklone.
-Rozumiem, że śpiewasz również. - mówię
spoglądając na chłopaka przez ramię. Moje stopy są otulone przez miękką,
pomarańczową podłogę.
-Razem z chłopakami jesteśmy zespołem. -
wyjaśnia.
-Och. - kolejny raz jestem zaskoczona. - Gdzie
można Was usłyszeć ?
Luke uśmiecha się.
-Na razie pracujemy nad swoją popularnością.
-Chętnie Was posłucham. - mówię, odwzajemniając
uśmiech i delikatnie się rumienię.
Wzrokiem powracam do świecących przycisków, kiedy
nagle czuję za sobą obecność chłopaka. Chwyta moją rękę i mojego palca
wskazującego kieruję na jeden z pokręteł. Jego oddech czuję na nieosłoniętej
włosami szyi, przez co czuję się niezręcznie.
-Tym decydujemy o głośności. - tłumaczy, a ja
kiwam głową, przegryzając wargę ze zdenerwowania.
-A tym ? - przenoszę nasze ręce odrobinę w górę,
ale nie dotykam przycisku, ponieważ to byłoby równoznaczne z tym, że oboje
musimy się pochylić.
-Tym ? - pyta, oczekując potwierdzenia. Zdaję
sobie sprawę, że blefuje, lecz nie pozwalam mojemu ciału nieco się pochylić.
-Tak. - odpowiadam, trzęsącym się głosem, a kiedy
chłopak domyśla się, że nie zamierzam ustąpić, jego podbródek ląduję na moim
ramieniu. Teraz czuję jego męski zapach trzy razy bardziej.
-Poprawiamy nim jakość głosu. - oznajmia,
szepcząc wprost do mojego ucha. Wzdrygam się tak, gdy jest mi zimo, a Luke
odsuwa się ode mnie ze śmiechem. Znów czuję się, jak idiotka.
-Co za oszustwo.
Staram się zachowywać, jakby nigdy nic. Zakrywam
nieco twarz włosami i tanecznym krokiem podchodzę do kanapy, wykonanej z bardzo
miłego materiału. Siadam tuż na rogu i obciągam koszulkę w dół.
-Każda gwiazda to robi. Po to właśnie ktoś
wymyślił wytwórnie. - ripostuje.
-Więc zaśpiewaj coś. - mówię z większą pewnością
siebie.
Z klatki chłopaka wyrywa się śmiech, ale chwyta
gitarę i usadawia się na krześle obrotowym.
They would yell, they would scream, they
were fighting it out
She would hope, she would pray, she was waiting
it out
While she watches these walls fall down
Sharp words like knives, they were cutting
her down
Shattered glass like the past, it’s a memory
now
Holding onto a dream
Whiles she watches these walls fall down
Cholera ! Wsłuchuję się w piosenkę i to muzyka
sprawia, że pokazuje swoje emocje. Jego głos jest spokojny, ale przepełniony
uczuciami, na co przegryzam wargę.
When did this end?
When did you lose your happiness?
I'm here alone inside of this broken home
Who’s right, who’s wrong
Who really cares?
The fall, the blame, the pain’s still there
I'm here alone inside of this broken home,
this broken home
Analizuję kolejne słowa piosenki i już wiem,
dlaczego taki właśnie jest.
Kończy tą zwrotkę i nie idzie dalej. Zostawia
mnie z tysiącami galopujących myśli i odkłada gitarę.
-Nie nadajesz się na prawnika. - komentuję luźno,
chcąc aby miła atmosfera pozostała mimo tego, że opowiedział mi właśnie kawałek
swojego życia, wykorzystując do tego piosenkę.
-Nie wygrałbym nawet sprawy o kradzież roweru. -
żartuje.
-Ale swoją urodą mógłbyś przyćmić sędzinę. -
dodaję, po chwili zdając sobie sprawę, że właśnie zabrzmiało to jak flirt. Luke
również odczytuje to w taki sposób o czym upewnia mnie niebezpieczny błysk w jego
oczach.
-Czyli twierdzisz, że jestem seksowy ? - unosi
brew, a mnie wbija w kanapę. Ponownie robie się czerwona,
-Nie schlebiaj sobie. - mamroczę, bawiąc się
swoimi palcami. Okej, jest przystojny, ale w życiu mu tego nie powiem !
Sama sobie zaprzeczasz. To nie jest pierwszy raz,
gdy widzę, jak się rumienisz. - informuje, a ja otwieram usta, żeby coś
powiedzieć, ale zaraz znów je zamykam. Co za wstyd !
-To tylko, dlatego, że jest tu strasznie gorąco.
- tłumaczę się, co robi ze mnie jeszcze gorszą kretynkę.
-Będę miał to na uwadze i następnym razem włączę
klimatyzacje. - puszcza mi oczko ze śmiechem.
W końcu ten temat zostaje zakończony i pojawia
się między nami cisza. Nadal nucę sobie w głowie, zaśpiewaną piosenkę przez
chłopaka, aż docieram do refrenu.
-Twoi rodzice są rozwiedzeni ? - wypalam i
natychmiast czuję się głupio. Luke najpierw jest zaskoczony, a później zaciska
usta w jedną linię. Po tym poznaję, że jest zirytowany.
-Nie chcę o tym rozmawiać. - zbywa mnie, wstając.
Nie patrząc na mnie wychodzi. Biegnę za nim, obiecując sobie w duchu, że nigdy
więcej nie poruszę tego tematu. Zresztą, nawet go nie lubię, więc dlaczego mnie
w ogóle to interesuje ?
Okej, jest przystojny, ale jest całkiem inny od
chłopaka, którego chciałabym mieć. Wszystko przez Emily ! Gdyby nie jej głupia
impreza nie mąciłoby mi się tak w głowie.
Gdy wracam do sypialni, Luke leży na podłodze.
Milczy, dlatego ja również w ciszy, pakuję się pod kołdrę i zamykam oczy.
Mija może dziesięć minut, może piętnaście, a
przez nieco zamglony umysł słyszę wiązankę przekleństw.
-Możesz spać na łóżku. - mówię cichym głosem,
ciągle zaspana. Wiem, że tylko tyle mogę zrobić, by przestał się na mnie
złościć. Z pewnością nie chciałabym mieć go za wroga.
Śpię przy samym brzegu, dlatego chłopak nie ma
problemu, by usadowić się po drugiej stronie.
-Tylko bez żadnego obmacywania. - ostrzegam nieco
żartobliwie, ale chłopak pozostaje niewzruszony.
-Nigdy nie ośmieliłbym się. - odpowiada drętwo i
odwraca do mnie plecami. Zdaję sobie sprawę z mojego błędu, ale jest za późno,
by cofnąć to pytanie. Pocieszam się tylko tym, że jutro z rana stąd wyjdziemy,
zostaniemy tylko kumplami z historii, a ja spokojnie będę mogła spotykać się z
Nate'em.
------------------------------------------------------------------------------
Jeśli szanujesz moje kilka godzin/dni/tygodni spędzonych nad pisaniem tego rozdziału to zostaw chociaż najmniejszy komentarz.
Dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz