czwartek, 25 lutego 2016

Rozdział 6



Budząc się rano od razu wiedziałam, że Luke nadal złościł się za wczoraj. Spał odwrócony do mnie plecami i dzieliła naw spora odległość, czego szczerze się nie spodziewałam.
Nie wiem, co zrobiłam nie tak, gdy leżę wpatrując się w sufit. W końcu to on sam wybrał tą piosenkę, więc chyba mogłam zapytać ?
Niczego już nie jestem pewna, więc wstaję. Po cichu ewakuuje z pokoju z zamiarem znalezienia Emily. Gdy zamykam za sobą drzwi, czuję jak do gardła podchodzi mi zawartość mojego żołądka. Biorę kilka głębszych wdechów i kieruję się w stronę pokoju, gdzie wczoraj spała moja przyjaciółka.
Kiedy wchodzę do środka, Emily jest w przeciwieństwie do mnie ubrana we wczorajsze ciuchy, lekko pomalowana i właśnie związuje włosy w luźny kucyk na środku głowy. Jak to możliwe, że wygląda tak dobrze pomimo wypitego wczoraj alkoholu.
-Hejka. - witam się i pobiegam do niej, aby dać jej buziaka w policzek.
Nie wiem, dlaczego ale mam dobry humor jakiego bym się nie spodziewała.
-Siema, laska. - obdarza mnie ciekawskim spojrzeniem i uśmiecha się, gdy siadam na zaścielonym łóżku.
-O co Ci chodzi ? - pytam, czując się lekko zagubiona.
-Nawet nie wiesz, jak seksi wyglądasz w tej koszulce, która podejrzewam nie należy do ciebie.
Słysząc jej uwagę, ciągnę materiał w dół.
-Myślałam, że pogadamy normalnie. - wywracam oczami, jęcząc.
-Nie przesadzaj, mała. - gani mnie. - Jeszcze mi podziękujesz, że tutaj wylądowałyśmy.
-W życiu. - prycham wzgardliwie.
Wczorajszy wieczór był fajny, ale nie do zapamiętania na całe życie. W klubie było zbyt tłoczno, gorąco, duszno, a jakby tego było mało upiłam się i zrobiłam z siebie idiotkę. Jednym dobrym wspomnieniem był mini występ Luke'a, który nie skończył się tak, jak powinien.
Może powinnam juz wyjść, by się mu nie narażać ?
Gdy rozmyślam nad tym, co powinnam zrobić, przed oczami pojawia mi się skoncentrowana twarz Emily. W ciągu dwóch sekund wracam na ziemię.
-Idziesz na śniadanie ? - pyta mnie, unosząc brwi.
-Pierwsze wolałabym się ubrać. - oznajmiam, podnosząc się.
Kiedy wychodzę  słyszę, jak Emily komplementuje mój tyłek w tej koszulce i sama zaczynam cicho chichotać, otwierając drzwi do pokoju Hemmings'a. Zbieram swoje rzeczy w popłochu, bojąc się, że chłopak się obudzi, a sytuacja zrobiłaby się jeszcze bardziej niezręczna.
Z tego wszystkiego, nie wiem, jakim cudem moja noga zahacza o mały puchaty chodnik koło łóżka, a że jestem niezdarą z cichym piskiem ląduje na łóżku.
Podczas lotu zamknęłam oczy, a gdy decyduje się je otworzyć zauważam, że moje czoło znajduje się milimetry od ściany, a pod kośćmi biodrowymi czuję kaloryfer i ciepłą skórę.
Spoglądam przez ramię i widzę, że Luke już nie śpi, a uśmiecha się lekko. Przez moje ciało przechodzi dreszcz, a na policzkach pojawia się rumieniec. Czy ja zawsze musze mieć takie szczęście ?
Nagle klatka Luke'a zaczyna się unosić i już wiem, że nie potrafi powstrzymać śmiechu. Nawet nie próbuje go uspokoić, ponieważ to nie zmieni, że widział mnie, gdy niczym śledź spadam na jego ciało.
-To była lepsza pobudka niż ta, jaką niedawno zafundował mi Ash. - komentuje z szerokim uśmiechem i tym razem ja nie mogę powstrzymać się od swojego. Jestem kompletną niezdarą.
-Przepraszam. - chowam twarz w dłoniach, próbując zapomnieć, że nadal leżę na chłopaku i kompletnie nie wiem, jak zgrabnie z niego wstać.
Dodatkowo jestem naprawdę zaskoczona, że nie jest taki jak wczoraj - chłody, jak lód. Przyznaję, że w pierwszej sekundzie myślałam, że na mnie nakrzyczy i jeszcze raz zrzuci z łóżka.
-Nie ma sprawy, jesteś lekka jak piórko. - stwierdza, wzruszając ramionami.
Pierwszy raz widzę go tak rozbawionego i zachwyca mnie to, jak rysy jego twarzy zmieniają się pod wpływem śmiechu, a oczy błyszczą. Powinien śmiać się częściej, zdecydowanie.
-Proszę Cię. - patrzę na niego, jak na idiotę, mrużąc oczy. Nie musi silić się na jakie kolwiek komplementy, ponieważ dobrze wiem, że zrzucając te trzy kilogramy wyglądałabym lepiej.
-Sama zobacz. - oświadcza, chwytając mnie za biodra i niczym sztangę na siłowni podnosi do góry. Zaczynam chichotać, ale doświadczenie jest naprawdę fajne, a ja czuję się, jak mała dziewczynka.
Dopiero kilka chwil później zasycha mi w ustach, kiedy dostrzegam jego naprężone mięśnie.
-Puść mnie już. - mówię rozbawiona, a Luke również uśmiecha się szeroko.
Ku mojemu zdziwieniu i większemu zdenerwowania obraca mnie i kładzie centralnie na swoim ciele. Czuję się skrępowana, odnajdując jego oczy naprzeciwko moich, a moje nogi splątują się z jego.
Oboje przestajemy się śmiać. Luke patrzy na mnie badawczo, a na moich policzkach pojawiają się rumieńce. Stwierdzam, że ta sytuacja nie powinna mieć miejsca.
-Przepraszam. - odzywam się pierwsza, kiedy prześwity poprzedniego wieczora odnajdują się w mojej głowie. Wiem, że to ostatni tak dogodny moment.
-Za co ? - pyta zdezorientowany.
-Nie powinnam wspominać o twoich rodzicach.
Przegryzam nerwowo wargę.
-Nie chcę o tym gadać, nie dzisiaj okej ? Na tą rozmowę umówimy się do Starbucks'a, spoko ?
Kiwam głową, uśmiechając się, a kamień spada mi z serca.
-A teraz wybacz, ale jestem głodny. - oznajmia, po czym lekkim ruchem spycha mnie ze swojego ciała na drugą stronę łóżka. Podkoszulek podwaja mi się do samych majtek, a ja próbując je zakryć turlam się dalej, lądując na podłodze.
Robie się wściekła, kiedy odgarniając włosy z twarzy dostrzegam, jak Luke śmiejąc się wychodzi z pokoju. Co za dupek, świnia !
Nie umiem nawet znaleźć w głowie więcej negatywnych słów, określających jego zachowanie po tym, jak był naprawdę miły.
Wydaję z siebie głośny wydech i podnoszę się z podłogi. Zbieram swoje ubrania i przemykając przez korytarz, zamykam się w łazience. Mam cichą nadzieję, że Luke nie rozpowie nikomu o moich upadkach przez co kolejny raz spaliłabym się ze wstydu.
Gdy dostrzegam prysznic bez wahania wchodzę do kabiny i szybko odświeżam swoje ciało, gdyż nie wytrzymałabym kolejnych godzin bez umycia się. Nie cierpię być spocona.
Wiem, że będę tego żałować, ale do odświeżenia się używam płynu do kąpieli któregoś z chłopaków, a gdy wychodzę zapach unosi się w całej łazience. W strachu, że ktoś to odkryje włączam wentylator i po chwili wszelkie dowody uciekają poprzez małą kratkę w ścianie.
Nie wzięłam ze sobą żadnych kosmetyków, dlatego myję zęby palcem, a następnie nakładam na siebie wczorajsze ubrania, rezygnując z tego, by poprosić Emily o jakiekolwiek kosmetyki do makijażu twarzy.
Gotowa wychodzę gasząc za sobą światło i przymykając drzwi. Na korytarzu nie ma nikogo, ale kieruje się odgłosami rozmów, które dochodzą z głębi mieszkania.
Gdy docieram do kuchni, całe towarzystwo w wyśmienitym nastroju, o czym świadczą ich uśmiechnięte twarze, je śniadanie.
-Emily, musimy już jechać. - oznajmiam i choć burczy mi w brzuchu rezygnuję ze śniadania. Nie chcę już tu być i dodatkowo jestem wkurzona.
-A może jednak do nas dołączysz ?  - proponuje mi Michael. - Calum naprawdę spoko gotuje.
-Innym razem. - uśmiecham się sztucznie i łapię przyjaciółkę za rękę. Ciągnę ją w stronę sieni, nie obracając się, ponieważ dokładnie potrafię sobie wyobrazić jej minę pełną dezaprobaty.
-Victoria, zostańmy. - jęczy, gdy docieramy na miejsce, a ja puszczam jej nadgarstek. Jest odrobinę czerwony przez co robi mi się głupio.
Starając się o tym zapomnieć, chwytam kurtkę z wieszaka i odpowiadam:
-Nie powinnam i Ty z pewnością tez. Założę się, że nawet nie widziałaś, która jest godzina. Możemy się spóźnić do szkoły ! - dramatyzuję, z każdym tonem podnosząc głos i gestykulując.
-Gdzie się podział twój dobry humor ? - pyta, bacznie mi się przyglądając. Wcale nie przejęła się tym co powiedziałam.
-Zniknął wraz z zepchnięciem mnie z łóżka. - odpowiadam z przekąsem, wsuwając stopy w moje buty. Specjalnie nie patrzę się na Emily, gdyż wiem, że od razu bym się zawstydziła.
Mimo to nadal jestem wściekła na Hemmings'a. Nie miał prawa robić sobie ze mnie żartów. A myślałam, że naprawdę uda mi się go polubić ...
-Co ?! - krzyczy z rozbawieniem.
-Ciszej, dobrze ? - ganię ją, rozglądając się, czy przypadkiem żadna osoba trzecia nie usłyszała mojego poprzedniego wyznania.
-Tylko pod warunkiem, że o wszystkim mi powiesz. Idę po swoje rzeczy. - puszcza mi oczko i w podskokach znika za ścianą. Wzdycham, ciesząc się, że namówiłam ją na szybkie wyjście i opieram się o ścianę. Wkładam dłonie do kieszeni kurtki i znajduję tam swój telefon. Kiedy odblokowuję ekran zauważam dwa nieodebrane połączenia; jedno od mamy, drugie od taty. W głębi duszy modlę się, by nie było ich w domu, gdy tam dotrę.
-Zamierzałaś wyjść bez pożegnania ?
Podskakuję ze strachu, słysząc obok siebie głos Luke'a.
-A co jeśli tak ?
-Zrobię to za ciebie.
Jest tak blisko mnie, że nie zdążyłam się odsunąć, aby mnie nie pocałował. Jego usta lądują na środku mojego policzka i zostają tam kilka chwil. Cała sztywnieje, a moje serce wali tak mocno, iż mam wrażenie, że chłopak to słyszy.
-Do zobaczenia. - szepcze, odsuwając się. Kiedy oddala się słyszę jego cichy chichot i znów, czuję się upokorzona. Obiecuję, że to ostatni raz, kiedy moja noga tu postanęła, a na historii usiądę tak, by być jak najdalej od tego zadufanego w sobie, dupka.
Na szczęście kilka sekund później pojawia się Emily.
-Coś się stało ? Jesteś strasznie blada. - pyta z troską. Nadal czuję, jak pali mnie policzek, którego dotykam opuszkami palców.
-Nie. - mówię z chrypą spowodowaną zaschniętym gardłem. - Chyba ponownie muszę zacząć pić sok z marchewki. - stwierdzam i opuszczam mieszkanie, decydując, że tam poczekam na Emily. Na klatce schodowej jest o wiele chłodniej, dzięki czemu powracam do stanu normalności.
Po pożegnaniu z Ashton'em, Emily wychodzi z mieszkania i razem idziemy na parking. Miałyśmy zdecydowanie szczęście, że chłopak nie pił, więc mógł odstawić mój samochód pod blok, w którym cała czwórka mieszka.
Moja przyjaciółka pogwizduje, wyraźnie zadowolona, co zaczyna mnie denerwować. Rozumiem, że jest zadowolona, ale ja myślę tylko o tym, by jak najszybciej dostać się do domu, przebrać i pójść do szkoły.
Zanim jednak wsiadam do auta, co jako pierwsza czyni Emily, sprawdzam swoją Toyotę czy przypadkiem nic jej się nie stało. Upewniona, spokojnie zajmuję miejsce kierowcy i wyjeżdżam spod t bloku gdzie znajduje się to nieszczęsne mieszkanie.
-Fajnie było, co ? - pyta mnie Emily, rozsiadając się wygodnie.
-Jesteśmy w czarnej dupie, Evans. I to przez ciebie. - mówię, wyrażając swoją irytację.
-Och, przestań. - macha ręką, prychając. - Impreza była zajebista, a mało tego spałaś z Hemmings'em.
-Bo Ty zajęłaś łóżko Ash'a. - odpowiadam kąśliwie.
-Miałaś kanapę,
-Podobno jest niewygodna.
Dopiero po fakcie zdaję sobie sprawę, jak idiotycznie to brzmi.
-Tak czy inaczej niczego nie wspominam dobrze. - oprócz poznania pasji Luke'a, ale to zostawiam dla siebie. - To był ostatni raz, gdy dałam się wpakować w takie coś. Tym bardzie, że mam randkę z Nate'm.
Nie wiem dlaczego, ale uśmiecham się, że w końcu uda nam się gdzieś wyjść. Miło jest spędzać czas z normalnym chłopakiem, a nie takim dupkiem jak Hemmings.
-Wiesz, chyba zakochałam się w Ashton'ie. - oznajmia to tak głośno, że bolą mnie uszy. Wiem dlaczego to zrobiła - nie chce słyszeć o Nate'cie. Tak czy inaczej lubię go, a nasza randka będzie wspaniała.
-Czy nie znacie się aby zbyt krótko ?
Ja również znam tą czwórkę zbyt krótko, ale o wysokim blondynie z kolczykiem w wardze mogę wydać stosową opinię.
-Znamy się na tyle, abym pozwoliła mu zabrać mój pas cnoty. - odpowiada poważnie, a ja gwałtownie hamuję.
Przyglądam się jej spokojnej i skupionej minie, a sama nie mogę uwierzyć, że właśnie powiedziała coś takiego.
-Victoria ! Oszalałaś ?! Chcesz nas zabić ? - krzyczy, kurczowo ściskając pas w dłoniach. Miała dużo szczęścia, że go zapięła.
-Jeśli chcesz, żebym to ja przeżyła, lepiej zapomnij o sowim pasie cnoty i oddaniu go Ashton' owi. - mówię, ponownie ruszając. Chyba powinnam zaprowadzić ją do psychologa ... Albo zamknąć w domu, dopóki nie stwierdzi, że to był najgłupszy pomysł, jaki kiedykolwiek wpadł jej do głowy.
Nie poruszamy już tej kwestii, gdyż obie chcemy bezpiecznie dojechać do domu. Już teraz wiem, że czeka nas poważna, typowo przyjacielska rozmowa.
Nasze mieszkanie usytuowane  jest niedaleko rezydencji Emily, dlatego gdy odstawiam ją nie miejsce, nie mija pięć minut, a opuszczam swoją Toyotę, zostawiając ją na podziemnym parkingu.
Kiedy przechodzę przez główny korytarz Liv uśmiecha się do mnie , lecz nie mam czasu by zamienić z nią choć kilka zdań.
Wsiadam do windy i naciskam odpowiednią cyferkę. Podczas gdy winda pnie się w górę, zatrzymując się na każdym piętrze, oglądam się dokładnie w lusterku. Moje włosy są lekko roztrzepane, a strój z pewnością, wzbudzający podejrzenia, jeśli natknę się na rodziców.
Cichy dźwięk rozlega się w małym pomieszczeniu, a drzwi rozsuwają się. Wychodzę, trzymając dłonie w kieszeniach kurtki.
Gdy tylko muskam klamkę naszego mieszkania, truchleję. Otwarte drzwi naszego mieszkania oznaczają tylko jedno - ktoś jest i z pewnością nie obędzie się bez awantury.
W progu zdejmuję buty oraz kurtkę i idę w głąb mieszkania. Kiedy upewniam się, że kuchnia jest pusta, oddycham z ulgą. Może jednak uda mi się przemknąć niezauważoną.
Podchodzę do lodówki i wyciągam z niej sok pomarańczowy.
-Buuuu !
Mój napój wypada mi z rok, a ja sama podskakuję do góry, piszcząc. Odwracam się i widzę mojego brata, który ma ze mnie niezły ubaw.
-James! - jęczę, oddychając nierówno. - Czy Ty zawsze musisz to robić ?
-Nie potrafię przestać, siostrzyczko. - mówi, uśmiechając się od ucha do ucha. - Wyglądasz wtedy ...
-Dobra, nie kończ. - przerywam mu, biegnąc by się przywitać. Kiedy bierze mnie w ramiona czuję jego nowe perfumy, które dostał od mamy na gwiazdkę. - Ale to nie zmienia faktu, że jesteś debilem. - żartuję, a James stawia mnie na własnych nogach. Wtedy poprawiam mu full cap na jego głowie, który niechcący przekrzywiłam na bok.
-To niemiłe tak nazywać starszego brata.
-To niedorzeczne tak witać młodszą siostrę. - rewanżuję się, siląc na naśladowanie jego tonu.
-By the way. - wywraca oczami, gdyż nie cierpi, gdy to robią. -Skąd się tu wzięłaś ? Myślałem, że będziesz w szkole.
To wystarczy, żeby sprowadzić mnie na ziemię.
-To długa historia, z Emily w roli głównej.
-No tak ... Sławna Evans. Rodzice kazali mi na ciebie czekać.
-Mogłeś zadzwonić.
-Padł mi telefon. - wyjaśnia szybko. - Gdzie się podziewałaś i dlaczego pachniesz chłopakiem ?
Cholera, to wina tego żelu.
Od razu spalam buraka.
-Byłam na imprezie. - oznajmiam.
-Która przeciągnęła się do tej godziny ?
James unosi brwi, ale śmieje się, opierając dłonie na biodrach.
-Ale to wszystko przez Emily. - krzyczę na jednym wdechu broniąc się.
-Och, daj spokój. - macha dłonią. - Dobrze wiesz, że nie powiem rodzicom.
-Dziękuję. - piszczę, całując go w policzek. Właśnie dlatego kocham mojego brata, którego niektóre koleżanki mogą mi pozazdrościć.
-Koniec tych czułości. - chwyta mnie za ramiona i odsuwa od siebie. - Spóźnisz się do szkoły.
James prowadzi mnie przez cały korytarz aż zatrzymujemy się przy drzwiach, a ja pod jego bacznym wzrokiem zakładam wygodne trampki.
Czuję zmęczenie, głód, i dysfunkcję mojego żołądka, ale wiem, że muszę pojawić się dziś na zajęciach.
Staram zmusić się do bardziej pozytywnego myślenia, żegnam się z bratem i opuszczam mieszkanie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Szablon by @mohito_x