Budzę się bardziej zmęczona niż byłam wczoraj.
Zasnęłam prawie od razu po wyjściu Luke'a, przypominając sobie tylko ostatnią
lekcję języka angielskiego i teraz jestem pewna, że mam małe szanse na
napisanie testu na dobrą ocenę.
Chwilę rozważam symulowanie choroby, ale koniec
końców wychodzę spod kołdry i lekko przygarbiona idę do łazienki.
Biorąc prysznic ledwie stoję na nogach - jestem
wykończona, niewyspana i zupełnie nie przygotowana na wyjście z domu.
Po małym odświeżeniu ubieram czarne rurki, do
tego jasny sweterek, a na nogi białe conversy. Lekko rozmasowując skronie
palcami, schodzę na dół, gdzie w kuchni urzęduje James.
-Hej, braciszku. - witam się, jednym ramieniem obejmując
go, a prawą dłonią przyciągam jego twarz, by cmoknąć jego policzek.
-Siema, siostra. - odpowiada, odsuwając się ode mnie.
Nie lubił aż takiego oddawania sobie uczuć. -Jak nauka ? Nauczyłaś się czegoś ?
-Mam nadzieję. - wzdycham. - Film urwał mi się
tuż po północy.
Moje usta zaciskają się w cieką linię, a James
uśmiecha się mieszając coś w małym garnuszku. Jednak na niewiele to zdało,
ponieważ trzy sekundy później w pomieszczeniu było czuć spaleniznę. James ze
złością wyłącza kuchenkę, a ja wybucham śmiechem.
-Nie potrafię gotować, do cholery ! - krzyczy, rzucając
garnek do zlewu. Chwyta mój plecak z krzesła i łapie za rękę. - Dzisiaj zjemy w
Mc'donalds.
***
Na dworze jest strasznie chłodno. Chucham
kilkanaście razy w dłonie, by było mi choć odrobinę cieplej, gdy idziemy do
wspomnianego lokalu.
W czasie gdy mój brat składa zamówienie ja
zajmuje stolik, lecz zdejmuję tylko szalik, pozostając w kurtce, ponieważ nadal
jest mi zimno.
Wybieram miejsce tuż obok okna i czekając na
James'a obserwuję ludzi. Lubię to robić, tak wiele rzeczy można się dowiedzieć.
Niestety nie robię tego długo, ponieważ odzywa
się mój telefon. Wyjmuję go i odczytuję wiadomość.
„Powodzenia na egzaminie ;) ”
Nie wiem dlaczego, ale nagle robię się
podirytowana. Mam ochotę napisać mu najgorsze rzeczy, jakie tylko potrafię
teraz wymyślić, lecz rezygnuję. Nie ma sensu aż tak psuć sobie humoru.
„Jeśli go nie zdam powiem, że to przez ciebie. ”
Blokuję urządzenie i kładę go na stole.
Rozglądam się i widzę, że James właśnie dostaje rachunek za to, co
zamówił. Rozbieram się jeszcze z kurtki, by móc zjeść w komfortowych warunkach,
gdy mój I'Phone odzywa się kolejny raz.
„Szkoda, że nie chodzimy razem
na angielski, panno nadęta.
Gdy go nie zdasz mogę udzielić Ci korepetycji ...
Prywatnych, kwiatuszku :*. ”
Czuję się na maksa zdegustowana dlatego nie
odpisuję i macham James'owi, który próbuje znaleźć mnie wzrokiem. Podchodzi do
stolika, kładzie na nim tacę i siada naprzeciwko.
-Dosyć rzadko piszesz wiadomości ... Kto to był ?
- pyta, wyraźnie zainteresowany.
-Nikt wart uwagi. - wzdycham, zabierając się za
pałaszowanie frytek.
-Mama byłaby pewnie bardzo zadowolona, że jemy
takie śniadanie. - żartuje, czym poprawia mi nastrój. Przez następne dziesięć
minut rozmawiamy na zwykłe tematy, aż kończymy swój posiłek. -A jak myślisz, co
powie, gdy dzisiaj dam rodzicom zaproszenia na ślub.
Przez to o mało co nie zakrztuszam się popijanym
sokiem pomarańczowym.
-James ! To wspaniale ! - krzyczę podniecona i
czuję na sobie wzrok innych klientów lokalu, lecz nie obchodzi mnie to.
-Ann chciała, żebyś została druhną. - powiedział,
próbując ukryć mały rumieniec, który pojawił się na jego twarzy.
-Z miłą chęcią nią zostanę. - oznajmiam z
szerokim uśmiechem.
***
~LUKE~
Wchodzę do mieszkania, trzaskając mocno drzwiami.
Zdejmuję torbę treningową z ramienia i rzucam ją w salonie, idąc dalej w stronę
kuchni.
Rzadko bywa, że aż tak pakuję na siłowni, ale ta
sytuacja wymagała takiej konieczności. Najzwyczajniej w świecie potrzebowałem
się wyżyć i ... zapomnieć.
Minęło zaledwie kilka nocy, dni, wiele godzin i
niezliczona ilość minut, a ja z każdą żałuję, że byłem na tyle głupi, by
rozpocząć ten bezsensowny zakład.
Myślałem, że dziewczyna jest prawdziwą
sztywniarą, ale tak naprawdę jest fajną osobą, która trzeba bliżej poznać, by
polubić.
Wstawiam lazanię do mikrofalówki i wyciągam
telefon z kieszeni.
„Powodzenia na egzaminie ;) ”
Jestem tak wściekły na siebie, że potrzebuję
tego.
-Gdzie byłeś ? - pyta mnie Ashton, opierając się
o blat. Chwycił butelkę wody i upił z niej kilka dużych łyków.
-Na siłowni. -odpowiadam, zmniejszając czas
jednym przyciskiem. W tym czasie odzywa się mój telefon.
„Jeśli go nie zdam powiem, że
to przez ciebie. ”
Śmieje się pod nosem, niemalże wyobrażając jej
zezłoszczoną minę.
„Szkoda, że nie chodzimy razem
na angielski, panno nadęta.
Gdy go nie zdasz mogę udzielić Ci korepetycji ...
Prywatnych, kwiatuszku :*. ”
-Piszesz z nią? To przez nią byłeś na siłowni ?
-Oj, Hemmings. - zaśmiał się. - To dwie różne
bajki.
-Ale zawsze mogą się połączyć. - wzruszyłem
ramionami, wyłączając mikrofalę i wyjmując gotowe danie.
-Zawsze tylko robisz sobie pod górkę... -
stwierdził, zostawiając mnie samego.
Proszę czytać ze zrozumieniem za nim zareklamujesz się na moim blogu. Jest to zwykły nietakt. Pozdrawiam Autorka http://thefristavenger1940.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNo nie wierzę zaczęłam czytać a tu tylko 9rozdz i tak dawno dodany :(
OdpowiedzUsuń