sobota, 5 marca 2016

Rozdział 7



-Dawson to kompletna idiotka. - komentuje wzburzona Emily, gdy opuszczamy klasę, ale będąc równocześnie upewnioną, że na pewno nas nie słyszy. - Spóźniłyśmy się tylko pięć minut, a ona chce wzywać rodziców !
-Nie było nas na matematyce, Emily. - uświadamiam przyjaciółkę, zapinając zamek torby, do której
włożyłam książki. Dziewczyna wzrusza ramionami. - I ciesz się, że ją przekonałam. To twoja wina.
-Wiem, że ci się podobało. - Emily ignoruje moje wyrzuty i stuka mnie żartobliwie swoim ramieniem, ciesząc się jak głupi do sera. Nie zamierzam odpowiadać, gdyż mam zbyt mieszane uczucia. -Idziemy dziś na kolację ?
-Nie wiem, czy pamiętasz, ale umówiona jestem z Nate'm. - oznajmiam i czuję się o wiele lepiej na wspomnienie o chłopaku. Wewnątrz nie mogę doczekać się tego spotkania i wiem, że wtedy będę mogła zapomnieć o Hemmings'ie, który nie wiadomo dlaczego, ciągle skrywa się w mojej podświadomości.
-No tak. - wzdycha. -Marnujesz tylko czas, Victoria. Siedemnaście lat ma się tylko raz w życiu !
-On mi się podoba, Emily.
-Bardziej niż Luke ? - unosi brew, a ja czuję się jak w potrzasku.
-Luke to dupek, który próbuje robić mi na złość, a Nate to porządny miły, chłopak. - mówię ze złością i wyprzedzam moją przyjaciółkę przy wyjściu ze szkoły. Dziewczyna gubi się między innymi osobami, a ja mogę w spokoju dotrzeć do swojego samochodu. Mamy teraz dwie godziny okienka, a że pokłóciłam się z Evans, pewnie będę musiała spędzić je w aucie.
Otwieram bagażnik mojej Toyoty i wyjmuję z niej czysty sweter, który narzucam na biały podkoszulek.
-Victoria, stój !
Odwracam się w stronę krzyczącej przyjaciółki i splatam ręce na piersiach. Gdy podchodzi do mnie ma zadyszkę, a jej włosy są wzburzone.
-Nadal chcesz ubliżać Nate'owi ? Jeżeli tak nie zamierzam z Tobą rozmawiać.
Czuję nieznaną wyższość broniąc chłopaka. Zupełnie nie rozumiem dlaczego inny go tak nie lubią.
-Kończymy ten temat i jedźmy na zakupy, co ? - proponuje, uśmiechając się.
Ja również rozluźniam mięśnie twarzy i robię to samo.
Obie pakujemy się do samochodu i jedziemy do centrum. Mamy wiele ulubionych sklepów, ale Chanel zdecydowanie jest naszym faworytem.
Wchodząc, sprzedające panie uśmiechają się do nas przyjaźnie, a jedna z nich informuje nas nawet, że trafiłyśmy na nową kolekcję.
Nie potrzebuję żadnej marihuany by poprawiać sobie humor, mi wystarczą tylko zakupy.
-Od czego zaczynamy ? - pyta z podekscytowaniem Emily, łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę szarych kompletów. Gdy ona wybiera swój rozmiar, moją uwagę przykuwają czarne, długie kozaki.
Zdejmuję swoje trampki i przymierzam nieco bardziej luksusowe buty. Podchodzę do lustra i widząc swoje odbicie, wiem, że muszę je mieć. Obracam się jeszcze kilka razy, dopóki ktoś za mną się odzywa:
-Ale jesteś wysoka.
Odwracam się i widzę Justina. Uśmiecham się na widok chłopca w jasnych rurkach i czarnej, pikowanej bluzie.
-Hej, szkrabie. - witam się, kucając. -Co tu robisz ?
-Jestem z mamą. - małym paluszkiem pokazuję na wysoką bardzo elegancką kobietę. Ma długie brązowe włosy ułożone w grube fale, a na stopach jasne szpilki, wysmuklające nogi. -A ty co tu robisz ? - pyta, a ja powracam na ziemię.
-Jestem z Emily. - oznajmiam, uśmiechając się. - Myślisz, że powinnam kupić te kozaki. ?
Wstaję i jeszcze raz podchodzę do lustra. Gdy mały Justin uważnie się im przygląda, ja wykonuję kilka obrotów.
-Tak, wyglądasz super ! - odpowiada, klaszcząc w dłonie. To mnie przekonuje, dlatego siadam na sofie, zapraszając do siebie małego chłopczyka.
-Dziękuję za pomoc. - odzywam się, ściągając jednego buta.
-Nie ma za co. - wzrusza ramionami. - Często jestem w takich sklepach, ponieważ Luke nie chce ze mną zostawać.
Widzę smutną minkę, gdy chłopczyk o nim wspomina. Domyślam się, że musi go lubić, a Hemmings to odrzuca.
-Więc może zostaniesz stylistą ? - pytam żartobliwie czochrając go po głowie. Justin śmieje się.
-Chyba nie, chciałbym być muzykiem, jak Luke. - tłumaczy, lecz nie mam czasu, by wypytać go o szczegóły. Przed nami pojawiła się kobieta, której jeszcze niedawno się przyglądałam, a jej słodkie perfumy dotarły do moich nozdrzy.
-Justin, dlaczego zaczepiasz panią ? - złapała Justina lekko za rękę i zmusiła do wstania. Uśmiechnęła się so mnie przepraszająco.
-To jest koleżanka Luke'a. - mówi w obronie.
-Victoria Green.
Wstaję natychmiast i wyciągam rękę w stronę kobiety.
-Serena van der Woodsen. - przedstawia się i już wiem, że do czynienia mam z macochą Hemmings'a. -Chodzicie razem do szkoły ?
-Tylko na historię. - oznajmiam na jednym wdechu, dołączając do tego wymuszony uśmiech, lecz kobieta chyba go nie zauważyła.
-Vicoria, z kim Ty gadasz ? - słyszę głos przyjaciółki, a chwilę potem kurtyna oddzielająca przymierzalnie od sklepu, rozdziela się, a Emily staje zdziwiona otwierając buzię.
Nie trwa to długo, ponieważ potrafi szybko się ogarnąć, więc zmienia wyraz twarzy na szeroki uśmiech i podchodzi do nas, przedstawiając się pani Serenie. Po tym kobieta oznajmia, że się śmieszy, a ja żegnam się z Justinem zanim odchodzą.
-Cholera. - wzdycha Emily, przyglądając się opuszczającej sklep kobiecie.
-Ładna jest. - stwierdzam. Emily obraca głowę w moją stronę i dziwnie mi się przygląda.
-O co Ci chodzi ?
-Naprawdę nie wiesz, kim ona jest ? - pyta mnie z oczami niczym pięciozłotówki.
-Nie.
-Jest modelką, Vicoritia. - uświadamia mnie nadal podekscytowana spotkaniem z kobietą. -A raczej była. Odkąd zaszła w ciążę nie pojawia się na wybiegach, pokazach ani innych imprezach. Do tej pory nikt nie wie z kim się spotyka !
W myślach przyznaję, że niezła jest skoro tak długo ukrywa swój związek z tatą Luke'a.
Emily wciąż nadaje o niej, kiedy wychodzimy oraz wracamy do szkoły, lecz staram się jej nie słuchać. Już raz nauczył mnie, że w życie Hemmings'a nie należy się mieszać. Przynajmniej mnie nie wyszło to na dobre.

***
W kinie byłam już dość dawno, więc bardzo cieszyło mnie to, że nasze spotkanie z Nate'm odbędzie się właśnie tutaj. Chłopak, jak prawdziwy dzentelman, kupił mi bilet oraz popcorn zanim powędrowaliśmy do sali.
Miejsca, które dostaliśmy, były bardzo dobrze usytuowane, a że zostało jeszcze kilka minut do rozpoczęcia spektaklu, postanowiłam zgadać.
-Jak Ci minął dzień ? - pytam nieco bardziej wyluzowana niż mój towarzysz. Po jego trzęsących się dłoniach i tym że unikał patrzenia mi w oczy, wiedziałam, że strasznie się denerwuje. W pewnym sensie było to nawet urocze.
-Dobrze. - odpowiedział, wkładając do ust całą garść popcornu, a ja widząc to odwróciłam głowę w bok. Nie było to zbyt reprezentatywne, ale postanawiam przymknąć na to oko. -A jak Tobie ?
Nie zdążam odpowiedzieć, ponieważ światła gasną. Nate częstuje mnie popcornem, ale nie mam na niego ochoty po tym co zobaczyłam. Mimo wierzę, że ta randka może być naprawdę udana.
Moje nadzieje rozpływają się wraz z pojawieniem się tytułu na czarnym ekranie, po dwudziestu reklamach.
„Duma i uprzedzenie”.
Wdycham cicho i opadam na siedzenie kompletnie niezadowolona. To nie jest trafny wybór na randkę.
-Pomyślałem, że dobrze będzie obejrzeć, skoro i tak niedługo będziemy to omawiać. - tłumaczy, uśmiechając się do mnie. Mruczę coś tylko pod nosem i staram się skupić na filmie.
W połowie mam ochotę zasnąć, ale powstrzymuje mnie tylko, jakiś gimbus, który ciągle kopie w moje siedzenie.
Wiem, że jeżeli chcę rozwijać moją znajomość z Nate'em, muszę powiedzieć mu, co mi się nie podobało, za to milczę, gdyż nie mam na to odwagi. Naprawdę go lubię i chciałabym, by poza szkołą był odrobinę bardziej romantyczny.
Prawdopodobnie zauważa moje zniesmaczenie już w ostatnich minutach i splata nasze dłonie, przez co chcę mu wybaczyć każdy błąd dzisiejszej randki.
Do końca sensu czuję motyle w brzuchu, a na sercu robi mi się jakoś cieplej.
Po filmie udaliśmy się na spacer i był to pomysł mojej randki. Jestem szczęśliwa, że jednak udało się nam zamienić więcej zdań, które nie miały nic wspólnego ze szkołą.
Nate odprowadza mnie pod sam wieżowiec. Odkąd zaczął się coraz bardziej wyluzować nasza rozmowa kleiła się, a ja wcale nie chciałam kończyć tej randki. Mieliśmy naprawdę wiele wspólnych tematów.
-To tutaj. - mówię, zatrzymując się przy wejściu do budynku. - Dziękuję za miły wieczór.
-Jestem zaszczycony, że zgodziłaś się ze mną wyjść. - odpowiada, ujmując moje dłonie. Rumieni się również lekko, gdy postanawia dokładnie spojrzeć mi w oczy. Czuję się nieco zagrożona, gdy patrzy na mnie w ten sposób, ale staram się to ignorować.
-Późno już. Rodzice pewnie czekają z kolacją.
Próbuję wyrwać swoje dłonie, lecz mało to daje. Jego dotyk zaczyna mnie irytować i nie chcę go czuć.
-Muszę zrobić coś jeszcze. - oznajmia i nim zdążę się domyśleć, Nate zaczyna mnie całować. Nie wygląda to tak, jak na filmach. Para całuje się powoli, ich usta znajdują się w jednej synchronizacji, odnajdują swój własny rytm.
Od początku chłopak robi to zbyt nachalnie, jego język jest jak ogon trzepoczącej nim rybki.
Gdy próbuję normalnie go pocałować, nasze zęby stykają się ze sobą, a ja czuję resztki popcornu na jego dziąsłach.
Wszystko co zjadłam dzisiejszego dnia podchodzi mi pod gardło i nie robię nic. Zastygam, jak skała i czekam aż przestanie, gdyż nie daję rady wyrwać się.
W tym czasie przypominam sobie wszystkie ostrzeżenia, których udzieliła mi Emily i czuję się głupio, iż wierzyłam, że między mną, a chłopakiem może być coś więcej.
Kiedy jestem na tyle zrażona, że obiecuję sobie, iż przez następne trzy lata nie umówię się z nikim, Nate robi coś, co sprawia, że tracę do niego resztki szacunku, a on sama zaczyna mnie odrażać.
Otóż, kończąc nasz (okropny) pocałunek, chce być romantyczny i tak mocno przegryza mi wargę, że na mojej skórze zostają jego zęby, a ja czuję krew na języku.
-To było cudowne. - mówi cały podekscytowany, gdy w końcu odrywa się od moich ust. Warga mnie szczypie, lecz silę się na najbardziej sztuczny uśmiech, jaki kiedykolwiek mogłam zrobić.
-Mi też się podobało. - odpowiadam, choć mam ochotę zwymiotować i jednocześnie płakać.
Przez chwilę panuję cisza podczas gdy Nate myśli co powiedzieć, a ja w myślach próbuje znaleźć sposób na jak najszybsze pozbycie się chłopaka i wątpię czy kiedykolwiek dam rade spotkać się z nim kolejny raz.
Na szczęście mój telefon dzwoni, a ja bez chwili namysłu podnoszę słuchawkę, ignorując Nate'a.
-Tak ? - pytam, a mój I Phone o mało nie wypada mi z dłoni, gdyż obie są spocone poprzez moje zdenerwowanie.
-Musisz tu natychmiast przyjechać, Vicoria. - słyszę rozporządzenie Calum'a i od razu robię się zła. Czy on wie, co to znaczy przywitać się ?
-Coś się stało ?
Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł by ktokolwiek mnie zobaczył z napuchnięta wargą, ale to lepsze niż spędzenie tego czasu z Nate'm, który ciągle mi się przygląda.
-Emily jest schlana w trzy dupy. - oznajmia, a ja wzdycham ciężko, lecz wiem, że muszę tam pojechać, gdyż może się to źle skończyć.
-Zaraz będę. - kończę połączenie, chowając telefon do kieszeni. -Teraz naprawdę muszę lecieć. - paplam na jednym wdechu.
Ale wtedy coś do mnie dociera. Tam będzie Luke - największy dupek, jakiego znam.
-Ale ty jedziesz ze mną.
Niewiele analizując tą sytuację chwytam Nate'a za rękaw i ciągnę w stronę samochodu. Później, będzie również wiarygodnym wytłumaczeniem dla rodziców.

1 komentarz:

  1. Czytając - moje oczy nie oderwały się od pulpitu - uwięzione były - bo najlepsze co do tej pory czytać chciały...
    Talent - pamiętaj słowo krótkie -sześć liter a Ty w Nich !

    Pozdrawiam !
    Zapraszam: http://hopediestlast.blogspot.com/

    Hope

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Szablon by @mohito_x